Ohayo Feyenoorder! Cóż będę szczery, tutaj powinien znajdować się jakiś zabawny wstęp o japońskich piłkarzach, którzy biegali po murawie De Kuip, ewentualnie o triumfie w Pucharze UEFA w 2002 roku, jednak ze względu na moją kompletną indolencję twórczą i wrodzoną silną prokrastynację, takiego tutaj niestety znajdziecie, zamiast tego będzie bezpośrednie przejście do rzeczy tak więc. Minasama oto Shinji Ono.
Shinji Ono urodził się 27 września 1979 roku w przemysłowym mieście Numazu położonym we wschodniej części Prefektury Shizuoka. Swoją przygodę z piłką nożną zaczynał już w najmłodszych latach w drużynie Imazawa Boys Soccer Club, kontynuował ją w drużynach szkolnych, w latach 1992-1995, trenował w Imazawa Junior High School. Shinji już w najmłodszych latach wyróżniał się spośród swoich rówieśników techniką i przeglądem pola, co przysporzyło mu pseudonimów takich jak „Tensai” czyli „Geniusz” i „Oni” czyli „Potwór.” Warto wspomnieć, że już w wieku zaledwie 13 lat znalazł się w reprezentacji Japonii do lat 16. Jego nieprzeciętne umiejętności zaowocowały dostaniem się Ono do prestiżowego prywatnego liceum Shimizu Commercial High School, znajdującego się w stolicy jego rodzimej prefektury Shizuoce. Założone w 1921 roku Shimizu Commercial High School słynie ze swoich wieloletnich tradycji piłkarskich i świetnych wyników, szkoła ta może poszczycić się zwycięstwem we wszystkich młodzieżowych turniejach japońskich w latach 1985, 1988 i 1993.
Swoją profesjonalną karierę rozpoczął w 1998 roku w zespole Urawa Red Diamonds. W swoim pierwszym sezonie młody Shinji zanotował prawdziwe wejście smoka, jego świetna gra została wynagrodzona tytułem najlepszego debiutanta ligi, miejscem w jedenastce sezonu, a także co najważniejsze miejscem w kadrze narodowej na Mistrzostwa Świata we Francji w 1998 roku (Ono był jej najmłodszym członkiem). Na mundialu wystąpił raz wchodząc na boisko z ławki rezerwowych. W 1999 roku wraz z reprezentacją Japonii do lat 20 (której był kapitanem) dotarł do finału młodzieżowych mistrzostw świata, gdzie młodzi Japończycy musieli uznać wyższość reprezentacji Nigerii (to czy była to reprezentacja do lat 20 nie jest już takie pewne ;) ). Tymczasem zainteresowanie Shinjim ze strony klubów europejskich zaczynało rosnąć z dnia na dzień, były to jednak niestety miłe złego początki, gdyż w drugiej połowie 1999 roku, podczas meczu kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich w Sydney, doznał poważnej kontuzji kolana, która wykluczyła go z gry do końca sezonu, a także była początkiem jego problemów zdrowotnych. Niestety Ono nie zdołał wykurować się do igrzysk w 2000 roku, ponadto w czasie jego nieobecności Urawa spadła do drugiej ligi. Shinji postanowił jednak nie opuszczać klubu i po powrocie do zdrowia walnie przyczynił się do jego powrotu do J-League. Po udanym występie w Pucharze Konfederacji w 2001 roku, ostatecznie opuścił Japonię i przeniósł się do Feyenoordu Rotterdam za zawrotną, według informacji portalu transfermarkt.de, kwotę 12500000 Euro. Swoją pierwszą bramkę dla klubu z Rotterdamu strzelił przeciwko FC Groningen, ponadto swoją świetną grą walnie przyczyniając się do zdobycia przez Feyenoord Pucharu UEFA w 2002 roku (m.in. asysta w finale), w ten sposób stał się pierwszym japońskim graczem który wygrał europejskie trofeum. Niestety dały znać o sobie problemy zdrowotne piłkarza, które przeszkodziły mu w rozwoju jego kariery na poziomie adekwatnym do nie przeciętnego talentu. Szala goryczy ostatecznie przechyliła się w sezonie 2004/2005 w którym to większość czasu Ono zamiast na boisku spędził w gabinetach lekarskich.
Po tym sezonie Shinji opuścił Feyenoord i za kwotę 2500000 Euro powrócił do zespołu Urawa Red Diamonds. Ostateczny bilans Japończyka zatrzymał się 112 meczach w barwach Feyenoordu i 19 bramkach. Po powrocie do Japonii znowu dały o sobie jednak znać kolejne kontuzje, które uniemożliwiły mu regularną grę w pierwszym składzie drużyny z J-League. W 2008 roku w trakcie zimowego okienka transferowego Japończyk podjął decyzję o ponownym spróbowaniu sił na europejskich boiskach i podpisał kontrakt z niemieckim Vfl Bochum. Jak to w jego przypadku było początek był świetnym, w swoim pierwszym meczu, w którym Bochum na Weserstadion grało z Werderem Brema. Piłkarz zanotował dwie asysty, który wydatnie pomogły w pierwszym w historii zwycięstwie Vfl nad Werderem w Bremie. Niczym bumerang, również w Bundeslidze, powróciły liczne kontuzje, które spowodowały, iż Ono na niemieckich boiskach rozegrał zaledwie 34 spotkania.
W przerwie zimowej sezonu 2009/2010 Ono poprosił władzę klubu o wyrażenie zgody na jego odejście, te przystały na to, jednak pod warunkiem, iż znajdą następcę Japończyka. Po transferze do Bochum Milosa Maricia, Shinji mógł ostatecznie opuścić Europę. Zawodnik podpisał kontrakt z klubem z jego rodzimej Prefektury Shimizu S-Pulse. W późniejszych wywiadach zawodnik deklarował, iż jego główną motywacją do powrotu była rodzina, gdyż jego żona i dzieci cały ten czas przebywały w Japonii. Dotychczas w barwach tego klubu Ono rozegrał 30 spotkań i strzelił 2 bramki.
Jak więc widać z perspektywy czasu okazało się, że Shinji Ono dołączył do grona zawodników, których talent predestynował do osiągnięcia wielkiej kariery w najlepszych europejskich klubach, a których rozwój został zatrzymany przez ciągłe powracające kontuzje. Jednak mimo przeciwności losu Ono zdołał pozostawić ślad w historii klubu z De Kuip i na zawsze będzie w sercach jego kibiców.
Komentarze (6)
furtok13
jak zobaczyłem tytuł pierwsze co pamiętam brameczka Ono na 0:1 w Glasgow 2002
elos 16
Ono zawsze będzie mi sie kojażył z najlepszymi latami Feye. Szkoda że dopadały go tak te kontuzje. Fajnie yagebu że o nim wspomniałeś
Boras8
Jeden z moich ulubionych piłkarzy! Taki motor napędowy Feye!
Jakub
Na początek przepraszam za oczekiwanie na felieton, niestety tym razem praca zawodowa wygrała, a co do samego Ono, cóż legenda i cóż szczerze to on a nie Polacy przyciągnął mnie do kibicowania Feye.
Obiektywny
Ojj w sercach zostanie, co on grał to bania mała. Zawodnik kompletny wtedy, te jego strzały, imponujące. Ale jak autor wspomniał, kontuuuuuuzje dały o sobie niestety znać. Co nie zmienia faktu, że można go uznać za legendę De Kuip.
DamianM
Z punktu sportowego - zawodnik perfekt. Z punktu marketingowego - perfekt. Skarb mieć takiego zawodnika w zespole.