Początek tego sezonu pokazał, że Leo Sauer wciąż musiał dorosnąć do najwyższego poziomu Feyenoordu. Z biegiem tygodni młody Słowak coraz lepiej odnajduje się jednak w drużynie i coraz częściej potwierdza swój potencjał. Sam zawodnik przyznaje, że Rotterdam to właściwe miejsce do rozwoju – i że duża w tym zasługa jego ojca, najważniejszej osoby w całej jego dotychczasowej karierze.
- Kiedy jesteś młody, słuchasz tych, którzy naprawdę chcą dla ciebie dobrze - opowiada Sauer w rozmowie z klubowym magazynem. - Oczywiście, mam świetnego agenta, ale ostatecznie wiem, że mogę zawsze zaufać swojemu ojcu. To on wskazuje mi kierunek. To także z jego inicjatywy pojawił się pomysł, żebym w poprzednim sezonie został wypożyczony do NAC Breda. Myślę, że to był bardzo dobry krok. Początkowo nie chciałem nigdzie odchodzić – nie miałem jeszcze doświadczenia, nie wiedziałem, jak wszystko funkcjonuje.
Pobyt w Bredzie okazał się jednak dla Sauera przełomowy. - Z perspektywy czasu widzę, jak bardzo zmieniła się moja mentalność. W pierwszych meczach dla NAC wciąż byłem niepewny siebie. Zastanawiałem się: czy dam radę? Ale z każdym kolejnym występem czułem się coraz swobodniej – zarówno w zespole, jak i w relacjach z kolegami. Im więcej grałem, tym większą miałem pewność siebie.
W barwach NAC Sauer zdobył siedem bramek i zanotował dwie asysty. - Przyznam szczerze – przed wypożyczeniem wyznaczyłem sobie cel, żeby strzelić przynajmniej dziesięć goli. Teraz jednak widzę, że znacznie ważniejsze było dla mnie rozegranie 31 spotkań. W moim wieku chodzi przede wszystkim o zdobywanie doświadczenia i naukę czytania gry. Eredivisie to idealne miejsce dla piłkarzy takich jak ja – tutaj można się naprawdę rozwinąć. Poza tym sposób gry w Holandii bardzo mi odpowiada.
Rady od Hancko
W ostatnich latach dużą rolę w rozwoju Sauera odegrał także Dávid Hancko, jego rodak i były lider defensywy Feyenoordu. - Moim zdaniem Hancko to obecnie najlepszy słowacki piłkarz. Ma wszystko, czego potrzeba, żeby odnieść sukces na najwyższym poziomie – umiejętności, mentalność, profesjonalizm. To zawodnik kompletny, bez widocznych słabości. Do tego jest po prostu świetnym człowiekiem. W Rotterdamie bardzo mi pomógł w pierwszych miesiącach.
- Podczas treningów często dawał mi wskazówki - wspomina Sauer. - Rozmawialiśmy o tym, co powinienem poprawić, a co z kolei warto zachować w moim stylu gry. Widzieliśmy się często – nie tylko w klubie, ale też poza boiskiem. Czasami wychodziliśmy razem coś zjeść. Dzięki niemu szybciej poczułem się częścią drużyny.
Młody Słowak nie ukrywa wdzięczności wobec wszystkich ludzi w klubie, którzy wspierali go od początku. - Mój ojciec miał rację – Feyenoord to idealne miejsce, żeby się rozwijać. Choć w pierwszym sezonie w seniorskim zespole zagrałem tylko piętnaście razy, w tym dwa mecze w Lidze Mistrzów, to jestem bardzo wdzięczny, że mogłem pracować pod wodzą Arne Slota.
- Zanim tu trafiłem, słyszałem, że Slot to znakomity trener, ale dopiero gdy zacząłem z nim pracować, zrozumiałem, jak wysokie standardy stawia. Jego poziom wiedzy i szczegółowość były niesamowite. Takticznie był po prostu genialny – zawsze miał gotowe rozwiązanie na każdy problem, a przy tym dbał o każdy detal. Motywował mnie, żebym więcej myślał o piłce, analizował grę. Ten sam styl, który wprowadził Slot, widać teraz u Van Persiego. Robin kontynuuje jego filozofię, ale dodaje do niej własną charyzmę i autorytet byłego światowej klasy zawodnika. Czuję, że tutaj mogę naprawdę dojrzewać jako piłkarz i jako człowiek. W Feyenoordzie wszystko jest na swoim miejscu.
Komentarze (0)