Od początku tego sezonu Leo Sauer, rodak Dávida Hancko, gra w Feyenoordzie do lat 21. W rozmowie ze słowackim Sport.sk skrzydłowy wspomina swoje pierwsze miesiące w klubie z Rotterdamu i opowiada, jak wyglądały pierwsze treningi pod wodzą Arne Slota. Utalentowany Słowak robi duże postępy w zespole rezerw Feyenoordu i nie pozostało to niezauważone przez trenera pierwszego zespołu. Sauer opowiada na przykład, jak otrzymał dobrą wiadomość, że może dołączyć do treningów pod wodzą Slota.
- Najpierw zadzwonił do mnie trener U-21 Melvin Boel i powiedział, że ma dla mnie dobre wieści. Ponieważ dobrze sobie radziłem w tej połowie sezonu, a jednocześnie mam ugruntowaną pozycję w Feyenoordzie, dadzą mi możliwość trenowania z kadrą A, abym mógł pokazać się trenerowi Arne Slotowi i bardziej się rozwinąć.
Również na Słowacji są ciekawi, co Slot powiedział Sauerowi. - Na początku powiedział mi, żebym się pokazał i nie czuł żadnej presji. Potem śmiał się ze mnie, mówiąc: "Najgorsze, co może się zdarzyć, to to, że nie radzisz sobie dobrze na treningach. Wtedy już tu nie przyjdziesz". Roześmiał się i poszedł przedstawić mnie wszystkim zawodnikom w składzie. Zastanawiałem się, czy to sen, że rozmawiam z trenerem Feyenoordu.
Teraz jest jasne, że trener Feyenoordu jest pod wrażeniem rozwoju Sauera. Sam Słowak również to czuje. - Na początku pozwolono mi przyjść tylko na jeden trening. Potem powiedział, że mam przyjść następnego dnia, a teraz mam już cztery sesje treningowe na koncie. Wygląda na to, że są ze mnie zadowoleni.
Młokos przyznaje też, że sporo pomógł mu jego rodak, David Hankco. Dziennikarz zapytał, czy już się poznali. - Oczywiście. Podszedł do mnie i przedstawił się. Jednocześnie nawet nie musiał tego robić, ponieważ doskonale wiedziałem, kim jest. Później mieliśmy bardzo dobrą rozmowę i był bardzo pomocny. Zarówno na siłowni, jak i bezpośrednio na boisku. Był dla mnie trochę mentorem. Następnego dnia usiedliśmy razem przy śniadaniu i rozmawialiśmy o wszystkim, co możliwe, w tym o naszej wspólnej przeszłości w MSK Żylina. Rozmawialiśmy też o Robercie Bożeniku, który również zawitał do Feyenoordu z Żyliny. Dávid zna go lepiej, więc też o niego pytałem.
Czy obaj mieli już okazję zagrać przeciwko sobie na treningach? - Jeszcze nie. To początek przygotowań i trening odbywa się tutaj z dużą intensywnością. Graliśmy też trochę, ale nie wdaliśmy się w walkę. Jednak naprawdę lubię treningi z tą drużyną.
Dziennikarz jest też ciekawy, czy Sauer poznał już "legendarnego" Robina van Persieego. Skrzydłowy odpowiedział z entuzjazmem: - Tak, poznałem go od razu pierwszego dnia, kiedy przybyłem do Rotterdamu. Razem z ojcem rozmawialiśmy z nim przez chwilę, a także robiliśmy zdjęcia. Ale widzę Robina prawie codziennie w akademii, jak również jego syna Shaqueela, który podobnie jak ja ma również 16 lat. Szkoda, że nie pracuje już z napastnikami z kadry A, ale za każdym razem, gdy go widzę, nie mogę w to uwierzyć. Gdyby ktoś powiedział mi dwa lata temu, że będę widział Robina van Persiego codziennie w Feyenoordzie, nie uwierzyłbym mu.
Komentarze (0)