Feyenoord tradycyjnie nie zawiódł swoich kibiców i sprezentował im ciężkie popołudnie. Portowcy co prawda pokonali na wyjeździe SC Cambuur 2-3, ale odbyło się to w bólach. Pierwszą bramkę w czerwono-białej koszulce zdobył Fredrik Aursnes, po raz pierwszy w sezonie gola strzelił ponadto Tyrell Malacia, a do bramki ponownie trafił też Bryan Linssen.
Feyenoord pierwszą dobrą okazję wypracował sobie już w 4.minucie. Sinisterra idealnie zagrywa w polu karnym do Aursnesa, ale Norweg uderza nieczysto i nie trafia w światło bramki. Feyenoord bardzo szybko mógł wyjść na prowadzenie. W kolejnych minutach gra wyglądała na bardziej chaotyczną, zarówno z jednej, jak i z drugiej strony.
Przez dłuższy czas nie widzieliśmy praktycznie żadnej okazji. Dopiero w 20.minucie Stevensa postraszył Toornstra, który oddał strzał z trudnej pozycji. Niedługo potem, Cambuur objął prowadzenie dzięki bramce Sambissy. Ładna kontra gospodarzy, którą ładnie wykończył czarnoskóry zawodnik. Piłka wpadła tuż przy słupku.
Tymczasem już chwilę później Feyenoord wyrównał. Doskonale po raz kolejny z prawej strony dośrodkował Pedersen, a bardzo dobrze głową uderzył Linssen. Portowcy szybko wyrównali stan gry. W 28.minucie Trauner przedłuża wrzutkę Linssena, ale piłka zostaje w samą porę wybita przez obrońcę Cambuur. Feyenoord do końca pierwszej połowy dominował i bardzo często znajdował się pod bramką ekipy z Leeuwarden. I tak w doliczonym czasie Aursnes zdobywa swoją pierwszą bramkę dla Feyenoordu i daje swojej drużynie prowadzenie tuż przed przerwą! Guus Til wyłożył piłkę, a Aursnes płaskim strzałem pokonuje Stevensa, a sędzia natychmiast po tym zakończył pierwszą połowę.
Feyenoord Rotterdam na drugą połowę wyszedł w tym samym składzie. W 50.minucie znowu kontra Cambuur i znowu gol. Sambissa obsłużony znakomitym podaniem i po raz drugi ten zawodnik pokonał Bijlowa. Warto wspomnieć, że przy tej okazji znowu źle zachowała się obrona, zwłaszcza centralny duet, który się zderzył ze sobą w okolicach środka pola. W 55.minucie pierwszą żółtą kartkę w tym spotkaniu otrzymał Jens Toornstra.
Tuż po tej sytuacji, Boere mógł wyprowadzić swój zespół na prowadzenie, ale Holender oddał niecelny strzał z okolic jedenastego metra. Niemniej odpowiedź Feyenoordu na to była natychmiastowa. Malacia przebiegł mnóstwo metrów i zdecydował się na strzał z daleka. Wyszło z tego kapitalne uderzenie i mieliśmy 2-3. To pierwsza bramka obrońcy w tym sezonie i od razu takiej urody.
W 69.minucie powinna być czwarta bramka dla Feyenoordu. Kökcü powinien był zrobić z tego więcej. Turek strzelił prosto w Stevensa z okolic jedenastego metra. W 77.minucie to Linssen z kolei mógł podwyższyć prowadzenie. Napastnik znowu w swoim stylu, czyli w mocnym pressingu odebrał piłkę i stanął przed ogromną szansą, ale w decydującym momencie nieco się zakręcił i nie wiedział, co chce zrobić.
Podczas, gdy gospodarze przeprowadzili aż pięć zmian, Arne Slot dopiero w 83.minucie dokonał pierwszej roszady. Lutsharel Geertruida zastąpił Orkuna Kökcü.
W ostatnich minutach nic więcej się nie wydarzyło i Feyenoord w końcu triumfował. Może jednak zastanawiać co się stało i dlaczego drużyna po raz kolejny straciła dwie bramki, gdzie jeszcze do niedawna defensywa była najmocniejszą stroną Feyenoordu. Póki co, najważniejsze są trzy punkty po dwóch wcześniejszych nie najlepszych ligowych spotkaniach.
Komentarze (0)