Arne Slot już od pełnego sezonu nie jest związany z Feyenoordem. Holenderski szkoleniowiec, który zapisał się złotymi zgłoskami w historii klubu z Rotterdamu, kontynuuje swoją trenerską karierę w Liverpoolu. Mimo to, nie zapomina o swoim poprzednim miejscu pracy. W rozmowie z Algemeen Dagblad Slot wraca wspomnieniami do nietypowej sytuacji, jaka miała miejsce podczas jego pracy w Feyenoordzie.
Chodzi o transfer Anisa Hadj Moussy, który latem ubiegłego roku trafił do Feyenoordu. Slot był zdecydowanym zwolennikiem tego ruchu, ale – jak sam przyznaje – jego zdanie nie pokrywało się z opinią klubowego działu skautingu.
– W czasie mojej pracy w Rotterdamie nie było drugiego zawodnika, którego transfer budziłby tak duży sprzeciw wśród skautów, jak właśnie Hadj Moussa – mówi szkoleniowiec.
46-letni Slot był wręcz zaskoczony intensywnością działań, jakie podejmowano, by zablokować przyjście algierskiego skrzydłowego.
– To, co się wtedy działo, było naprawdę nietypowe – wspomina. – Posadzono mnie nawet w specjalnym pomieszczeniu, gdzie puszczano nagrania, mające udowodnić, jak słabo Hadj Moussa radzi sobie w grze defensywnej, szczególnie przy przejściu z ataku do obrony. Zadano mi wprost pytanie: „Czy to naprawdę wystarczające, by sprowadzić tego zawodnika?”
Pomimo licznych wątpliwości, trener postawił na swoim. Dziś przyznaje, że nawet on nie spodziewał się aż tak dobrego wejścia Algierczyka do drużyny.
– Nie przypuszczałem, że już od pierwszych meczów zaprezentuje się aż tak dobrze. Jego jakość to coś rzadko spotykanego. Co więcej, Dennis te Kloese również był bardzo zainteresowany jego sprowadzeniem – dodaje.
Były piłkarz zauważa także pewne podobieństwa między Feyenoordem a jego aktualnym klubem, Liverpoolem.
– Widać, jak głęboko zakorzeniona jest miłość do tych klubów – podkreśla. – Te same emocje, które można uchwycić na Anfield, obecne są również na De Kuip. One emanują z każdej cząstki tych stadionów. Kibice naprawdę wierzą w to, co śpiewają. W pewnym momencie sam się wzruszyłem.
Komentarze (0)