- To na pewno nie był nudny mecz - powiedział Arne Slot po wygranej z Dritą 3-2. Po szybkim 1-0 wydawało się, że Feyenoord będzie miał łatwiejszą przeprawę, aniżeli tydzień wcześniej w Kosowie. Ale w ciągu kwadransa, gra została całkowicie wywrócona do góry nogami i zespół z Rotterdamu nagle przegrywał 1-2.
- Prawie każdy atak Drity kończył się okazją bramkową dla nich - mówił dalej trener, który oczywiście odniósł się do Leroya Fera, po którego błędach padły obie bramki. - To ja jestem tym, który przygotowuje go do gry jako obrońca. Na pozycję, na której nigdy nie grał jeszcze kilka tygodni temu. Prawie nie mamy tam żadnych innych opcji - bronił Slot swojego doświadczonego zawodnika.
W drugiej połowie Feyenoord miał nadzieję na odwrócenie deficytu. - Szczęście i nasi fantastyczni kibice byli czynnikiem decydującym - chwalił liczący 25 tysięcy tłum. Slot odnosił się też indywidualnie. - Nasz bramkarz uratował nas kilkukrotnie. I oczywiście muszę wymienić Guusa Tila, choć cała drużyna zasługuje na komplement za to, jak walczyli o zwycięstwo.
Komentarze (0)