Feyenoord odniósł niezwykle ważne zwycięstwo nad sc Heerenveen. Po końcowym gwizdku przed kamerami ESPN stanął Gijs Smal, który nie krył zdziwienia przebiegiem rywalizacji. Jak sam przyznał, była to jedna z najbardziej nietypowych i kuriozalnych potyczek, w jakich brał udział.
– To z pewnością trafia do mojej topowej piątki najdziwniejszych meczów – mówił lewy obrońca. – Uważam, że w pierwszej połowie wyglądaliśmy całkiem solidnie. Być może powinniśmy szybciej się nagrodzić golem na 1:0, a następnie podwyższyć na 2:0. Szkoda tylko, że ta druga bramka tuż przed przerwą została anulowana, i to, moim zdaniem, dosłownie o centymetr.
Po zmianie stron losy spotkania nagle się odwróciły. Feyenoord musiał grać w osłabieniu po czerwonej kartce, co wyraźnie wpłynęło na obraz gry. – Wiedzieliśmy, że to już będzie zupełnie inny mecz. Oddaliśmy rywalom jedną sytuację, poza tym niewiele. Potem oni także dostali czerwoną kartkę i zrobiło się dziesięciu na dziesięciu. To niby banał, ale to naprawdę inna gra niż jedenastu na jedenastu. Zaczęło się sporo długich piłek, przez co byliśmy zmuszeni cofnąć się głębiej. Uważam jednak, że dobrze sobie z tym poradziliśmy. To była typowo wyrachowana, pragmatyczna wygrana.
Podczas meczu nie brakowało także komicznych sytuacji. Jednym z nich był epizod z arbitrem Robinem Hensgensem. – Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby sędziemu w trakcie meczu prawie spadły spodenki. Co można o tym powiedzieć? Mieliśmy chwilę przerwy, można było odsapnąć – śmiał się Smal. – To był taki mecz, w którym trzeba było przetrwać. I właśnie to zrobiliśmy. Czasem takie wymęczone zwycięstwa smakują najlepiej.
Powrót do wyjściowej jedenastki
Dla Smala ten wieczór miał również osobiste znaczenie, ponieważ ponownie znalazł się w podstawowym składzie. – Myślę, że spisałem się całkiem dobrze. W pierwszej połowie miałem kilka udanych dośrodkowań, a w defensywie panowaliśmy nad sytuacją. Niestety w meczu z Fenerbahçe doznałem pechowej kontuzji i musiałem uzbroić się w cierpliwość. W przerwie na reprezentacje zagrałem już pełne 90 minut, a dzisiaj ponad 100. Cieszy mnie, że mogłem znowu poczuć boisko.
Choć musiał czekać na swoją szansę, Smal liczy, że teraz zostanie w składzie na dłużej. – Nie należę do najbardziej cierpliwych, ale każdy piłkarz chce grać jak najwięcej. Jeśli kochasz tę grę, pragniesz być na murawie w każdej minucie. Tak samo ja. Dziś był naprawdę piękny dzień.
Komentarze (0)