Sem Steijn był gościem programu City Trip emitowanego na Feyenoord ONE. W kultowej rotterdamskiej restauracji Ballentent pomocnik opowiedział szeroko o swoich pierwszych tygodniach w Feyenoordzie, podejściu do treningu, roli lidera oraz o tym, jak widzi swoją przyszłość.
Steijn podkreślił, że piłka nożna nigdy nie była dla niego zwykłą pracą, lecz czymś znacznie więcej. – Kiedy ludzie mówią mi: musisz iść do pracy, zawsze odpowiadam: ja nie mam pracy, ja mam hobby. Od najmłodszych lat piłka była moją pasją. Z piłką chodziłem wszędzie – do sklepu, do kina, gdziekolwiek. Zawsze biegałem za ojcem, który był wtedy trenerem młodzieży w ADO, i jeździłem z nim na każde zajęcia. Gdzie był Sem, tam była też piłka – opowiada.
Jego wrodzona rywalizacyjność budowała się już na ulicznych boiskach. – Zawsze byłem bardzo fanatyczny i zawsze chciałem wygrywać. Dużo grałem na ulicy i myślę, że stamtąd wyniosłem tę mentalność.
W rozmowie pojawił się również temat stałych fragmentów gry, które Steijn od lat traktuje jako swój obszar specjalizacji. – Zawsze sprawiało mi to frajdę. Dużo pracuję nad techniką uderzenia i robię to dalej. Karne, wolne, rożne – to są elementy, w których chcę być naprawdę dobry. Lubię to trenować – mówi.
Jednocześnie przyznaje, że jego ambicja czasem potrafi sprawić kłopot. – Moja determinacja potrafi mi stanąć na drodze, zwłaszcza gdy czujesz się trochę gorzej. Masz gdzieś drobną dolegliwość i powinieneś uważać przy niektórych ćwiczeniach… a zanim się obejrzysz, próbujesz zrobić przewrotkę w footvolley, choć nie powinieneś. To może przeszkadzać, ale ja głównie widzę w tym plus.
Wątek przywiązania do Feyenoordu również nie był przypadkowy. – Oczywiście, że znałem Feyenoord bardzo dobrze. W Hadze jest mnóstwo ludzi, którzy kibicują Feyenoordowi. Wielu ma ADO na pierwszym miejscu, a Feyenoord na drugim. U mnie było podobnie. Byłem kibicem ADO, bo tam dorastałem i tam grałem, ale zawsze oglądałem też Feyenoord – wspomina.
Po transferze do Rotterdamu Steijn szybko zauważył, jak ważna jest adaptacja do nowego zespołu. – Gdy wchodzisz do nowego klubu, musisz się do wszystkiego przyzwyczaić: do stylu gry, do tego, czego wymaga się od ciebie taktycznie, do ruchów innych zawodników. Ale oni też muszą przyzwyczaić się do mnie – gdzie biegam, gdzie się pokazuję. Zrobiliśmy w tym duże postępy. Z tygodnia na tydzień lepiej się rozumiemy i dzięki temu gra się nam coraz lepiej. To świetne uczucie być częścią drużyny, która rośnie. Codziennie pracuję nad swoimi punktami rozwoju i naprawdę świetnie się tutaj czuję – podkreśla.
W tym sezonie Steijn pełni również rolę kapitana, co traktuje jako wyjątkowy honor. – To dla mnie coś bardzo pozytywnego, choć chwilę zajęło mi, zanim się przyzwyczaiłem. Byłem kapitanem w drużynach młodzieżowych, ale to zupełnie inna skala. Staram się pozostać sobą – dlatego też dostałem opaskę. Mamy fantastyczną grupę i codziennie z przyjemnością jadę do klubu – mówi.
Pomocnik ma już na koncie sześć goli i jedną asystę, lecz nie popada w samozadowolenie. – Ostatecznie nigdy nie jestem w pełni zadowolony. Ale jako nowy zawodnik w klubie mógłbym zacząć gorzej. Przyszedłem z Twente – to mogło wyglądać różnie. Wynikowo jestem powyżej średniej, ale wiem, że mogę jeszcze więcej i mogę być dla drużyny dużo ważniejszy. Czuję, że z tygodnia na tydzień jest coraz lepiej, rośnie moja pewność siebie i moja chęć do pracy. Nie jestem usatysfakcjonowany, ale też wiem, że mogło być mniej udanie.
Na koniec Steijn został zapytany o współpracę z trenerem Robinem van Persiem. – Jest naprawdę świetnie. Od pierwszej chwili pracujemy razem bardzo intensywnie i to działa. Codziennie dużo się od niego uczę. Mamy podobne podejście do rozwoju. Kiedy spojrzy się na moją karierę – od ADO, przez Twente, aż do Feyenoordu – widać, że wszystko opiera się na stopniowym wzroście. Taki sposób myślenia jest potrzebny, a właśnie dlatego chciałem pracować pod jego wodzą i tak bardzo zależało mi na transferze do Feyenoordu.
Komentarze (0)