Robin van Persie po zakończeniu meczu Feyenoordu z VfB Stuttgart nie ukrywał rozczarowania wynikiem, ale jednocześnie był dumny z postawy swojego zespołu. Choć Rotterdammers przegrali, trener podkreślał, że jego piłkarze przez długi czas prezentowali się bardzo dojrzale i potrafili nawiązać równorzędną walkę z wymagającym rywalem w Niemczech.
– Przegrywać nigdy nie jest przyjemnie. Mówi się, że dobrze zagraliśmy tylko w pierwszej połowie, ale moim zdaniem utrzymaliśmy poziom znacznie dłużej – powiedział Van Persie podczas pomeczowej konferencji prasowej.
– Jeśli spojrzymy na to, jak radziliśmy sobie z piłką przy ich wysokim pressingu, to naprawdę wyglądało to bardzo dobrze. W tym aspekcie graliśmy dojrzale. W obronie również staliśmy solidnie – zarówno przy wysokim, jak i niskim ustawieniu. Nie dopuściliśmy do wielu okazji. Muszę przyznać, że poza ostatnim fragmentem meczu, kiedy zrobiło się ciężko, zagraliśmy po prostu świetne spotkanie.
W pierwszej połowie Feyenoord miał znakomitą okazję z rzutu wolnego. Van Persie żałował, że w tym momencie na boisku nie było specjalisty od stałych fragmentów gry, Sema Steijna.
– Pierwsza myśl, jaka przyszła mi wtedy do głowy, to żal, że Sem nie był na boisku. W końcu dostajemy rzut wolny w idealnym miejscu, a on siedzi w domu – uśmiechnął się trener.
Szczególne słowa uznania Van Persie skierował w stronę Luciano Valente, który – jak przyznał – po siedemdziesięciu minutach był kompletnie wyczerpany.
– Zagrał fenomenalnie. Był po prostu wspaniały, ale po siedemdziesięciu minutach nie miał już siły. Próbowałem trzymać go na boisku tak długo, jak się dało, bo nie chciałem go zdejmować, lecz w pewnym momencie musiałem podjąć decyzję. Quinten też miał trudności fizyczne, co jest zrozumiałe – włożyliśmy w ten mecz ogrom pracy. Zrobiliśmy mnóstwo kilometrów, zwłaszcza przy wysokim pressingu. W pierwszej części spotkania zabrakło nam tylko tego, by nagrodzić się bramką – tłumaczył szkoleniowiec.
Zadowolony był również z występu Gonçala Borgesa i Cyle’a Larina, którzy znaleźli się w wyjściowej jedenastce.
– Obaj zagrali dobrze, szczególnie Larin. To był jego pierwszy pełny mecz od dłuższego czasu, a mimo to imponował siłą i pewnością w pojedynkach. W ofensywie i w defensywie dawał bardzo dużo. Był niezwykle mocny na piłce i świetnie się zastawiał. Borges z kolei grał z dużym sensem, dawał drużynie głębię i był aktywny w ataku. Oczywiście, gdy wchodził w sytuacje jeden na jednego, liczyłem, że zrobi coś wyjątkowego. Tym razem się nie udało, ale generalnie byłem z jego występu zadowolony – podsumował Van Persie
. „To jest mój zespół”
Na zakończenie trener podkreślił, że mimo braku zwycięstwa w kolejnej trudnej potyczce, nie traci wiary w swój zespół. – Nie martwię się. Tak właśnie chcemy grać i tak chcemy się prezentować. Jeśli utrzymamy ten poziom, większość meczów po prostu wygramy. Czasem są spotkania, w których zasługujesz na więcej, jak dziś ze Stuttgartem czy wcześniej z Aston Villą, ale nie zawsze dostajesz nagrodę. Takie jest już piłkarskie życie. Czy to frustrujące? Wcale nie. To jest drużyna, na którą uwielbiam patrzeć. Zespół, który prezentuje się fantastycznie i z każdym tygodniem będzie coraz lepszy. Moi piłkarze podejmują ryzyko, nie boją się grać pod presją i potrafią wyjść spod wysokiego pressingu mocnego rywala. Grają z odwagą – tak, to jest mój zespół. I jestem z nich naprawdę dumny – zakończył z uśmiechem Van Persie.
Komentarze (0)