Euzebiusz „Ebi” Smolarek (44), syn legendy polskiego futbolu Włodzimierza „Wlodiego” Smolarka, od dziecka marzył, by występować w barwach reprezentacji Polski. To pragnienie spełnił. Choć większość życia spędził w niewielkim Ouderkerk aan den IJssel pod Rotterdamem, dziś sam przyznaje, że czuje się w równym stopniu Polakiem i Holendrem. Historia zatoczyła koło – jego jedenastoletni syn Faas dołącza właśnie do akademii Feyenoordu, idąc w ślady ojca i przedwcześnie zmarłego dziadka. „Często słyszy od ludzi: Twój dziadek byłby teraz bardzo dumny”. To opowieść o rodzinie, dla której piłka nożna stała się dziedzictwem przekazywanym z pokolenia na pokolenie.
Trzecie pokolenie w Feyenoordzie
Faas Smolarek, nowy zawodnik akademii Feyenoordu, na pytanie o zakwasy tylko się uśmiecha i przytakuje. Dzień wcześniej trenował na słynnym Varkenoord, gdzie wychowało się wielu przyszłych reprezentantów Holandii. Ma zaledwie 11 lat, a już kontynuuje rodzinną tradycję – jego dziadek Włodzimierz i ojciec Ebi również zakładali koszulkę klubu z De Kuip.
Sam Ebi, były napastnik reprezentacji Polski, podchodzi jednak do medialnego zainteresowania z dystansem. „Nie chciałem, żeby od razu robiono nam wspólne zdjęcia pod stadionem. Faas to Faas, nie ‘syn Ebiego’. Nie ma sensu nakładać na niego presji, jakiej doświadcza wielu dzieci piłkarzy. Takich ‘synów po’ w akademiach jest mnóstwo, a oczekiwania wobec nich bywają niezdrowo rozdmuchane” – mówi.
Mimo to trudno nie dostrzec symboliki. Faas jest nie tylko synem Ebiego, ale też wnukiem Włodzimierza Smolarka – jednej z największych legend polskiego futbolu. I, podobnie jak oni, gra w ataku.
Nowa rola – ojciec piłkarza
Ebi przyznaje, że życie w roli „ojca młodego piłkarza” wymaga przyzwyczajenia. „Wcześniej w klubie Spirit wskakiwał na rower i jechał na trening z kolegami. Teraz trzeba go wozić trzy razy w tygodniu do Rotterdamu, a w sobotę są mecze. To pół godziny drogi, jeśli nie ma korków. Ale tak już jest – rodziców też kiedyś wożono dla mnie”.
Wspomnienia szybko wracają. „Gdy ja grałem w Feyenoordzie, mama zawoziła mnie na trening, bo tata był jeszcze w drodze z własnych zajęć. Ale zawsze odbierał mnie z De Kuip – i było widać, ile mu to sprawiało radości”.
Moment przyjęcia Fassa do akademii wywołał u Ebiego także bolesne wspomnienia. Jego ojciec, Włodzimierz Smolarek, zmarł nagle w 2012 roku w rodzinnej miejscowości Aleksandrów Łódzki. Miał zaledwie 54 lata.
„Pamiętam to, jakby wydarzyło się wczoraj” – opowiada Ebi. „Byłem wtedy w ADO Den Haag. Trener Maurice Steijn przerwał trening i poprosił mnie do biura. Myślałem, że chodzi o rozmowę kontraktową. A on powiedział, że mój tata nie żyje. Nie mogłem tego pojąć. Dopiero kiedy wróciłem do Ouderkerk i zobaczyłem pod drzwiami Jana D. Swarta, przyjaciela ojca i menedżera Feyenoordu, dotarło do mnie, że to naprawdę się stało. Wraz z bratem Mariuszem natychmiast polecieliśmy do Polski”.
Pogrzeb Włodzimierza okazał się wydarzeniem narodowym. „W Łodzi życie się zatrzymało. Programy w telewizji przerwano, tysiące ludzi przyszło go pożegnać. Drogi były zamknięte. Dopiero wtedy w pełni zrozumiałem, jak wielkim bohaterem był dla Polaków”.
Dziedzictwo Włodzimierza Smolarka
Włodzimierz Smolarek – dwukrotny Piłkarz Roku w Polsce – należał do złotego pokolenia, które rozsławiało biało-czerwonych na arenie międzynarodowej. Po sukcesach reprezentacji z Grzegorzem Latą i Kazimierzem Deyną w latach 70., to właśnie z „WŁodim” w składzie Polska sięgnęła po trzecie miejsce na mundialu w 1982 roku w Hiszpanii. W trudnych czasach komunizmu dawało to rodakom nadzieję i powód do dumy.
Był jednym z pierwszych Polaków, którzy dzięki talentowi mogli grać na Zachodzie. Po Eintrachcie Frankfurt (1986–1988) trafił do Feyenoordu (1988–1990), a potem przez sześć lat reprezentował barwy FC Utrecht. „Mógł zarobić znacznie więcej w PSG, ale wybrał Feyenoord sercem” – wspomina Ebi.
Po zakończeniu kariery Włodzimierz został trenerem młodzieży w Feyenoordzie – i to dawało mu najwięcej szczęścia. „Nie potrzebował wielkiej kariery szkoleniowej. Dziesięć lat poświęcił dzieciakom na Varkenoord i robił to z ogromną pasją” – mówi syn. W Polsce jego pamięć jest żywa do dziś – stadion w Łodzi nosi jego imię, powstały ulice i mural upamiętniający go.
Ebi – między Polską a Holandią
Sam Ebi również zapisał się w historii polskiej piłki. Po odejściu z Feyenoordu grał w Bundeslidze (Borussia Dortmund), w Hiszpanii (Racing Santander) czy w Premier League (Bolton). Rozegrał 47 meczów w reprezentacji Polski – tylko o 13 mniej niż ojciec.
Jego dwa gole przeciwko Portugalii w 2006 roku przyniosły Polsce jedno z dwóch zwycięstw nad tym rywalem w historii – drugie należało do Włodzimierza na mundialu w 1986 roku. Ojciec i syn, każdy w swoim czasie, zostali bohaterami narodowymi w starciach z tym samym przeciwnikiem.
Dziś Ebi żyje spokojniej. „Młodzież już mnie nie kojarzy. W szkole moich dzieci moje nazwisko niewiele im mówi. Ale dzięki FIFIE mój ojciec wrócił do świadomości młodych – jako piłkarski ‘hero’. Koledzy pytają wtedy Fassa: to naprawdę twój dziadek? A on z dumą odpowiada: Tak, to mój dziadek”.
Saga rodzinna
Historia Smolarków to opowieść o trzech pokoleniach, które na różne sposoby związały swoje życie z Feyenoordem i Holandią, nie zapominając o polskich korzeniach.
Ebi – piłkarz, który chciał reprezentować ojczyznę ojca, ale życie zbudował w Holandii.
Faas – trzeci w kolejce, chłopiec, który dopiero stawia pierwsze kroki, ale już niesie w sobie ciężar pięknego, rodzinnego dziedzictwa.
„Nie wiem, czy czuję się bardziej Polakiem, czy Holendrem” – podsumowuje Ebi. – „Ale wiem jedno: jestem wdzięczny losowi. A jeśli mój syn będzie mógł przeżywać podobne chwile w piłce, jak ja i mój ojciec, to będzie największa nagroda”.
FOT. © René Bouwman
Komentarze (0)