Luciano Valente przeżył wyjątkowy poniedziałkowy wieczór. Pomocnik Feyenoordu zadebiutował w oficjalnym meczu reprezentacji Holandii, wchodząc na boisko w spotkaniu z Litwą i pomagając drużynie w zapewnieniu sobie awansu na mistrzostwa świata 2026. Dzięki występowi w drugiej połowie Valente stał się pełnoprawnym reprezentantem Oranje i nie może już zmienić barw narodowych.
Po końcowym gwizdku zawodnik Feyenoordu obszernie opowiedział o swoich odczuciach związanych z debiutem. – Tak, absolutnie. Dzisiaj spełniło się coś, o czym marzy się od dziecka. Kiedy jesteś mały, wydaje się to zupełnie nierealne. Oczywiście mówisz czasem: ‘Chciałbym kiedyś zagrać w reprezentacji Holandii’, ale to wszystko wygląda na strasznie odległe. A potem nadchodzi taki dzień i stawiasz swoje pierwsze kroki w Oranje – i tak naprawdę jeszcze nie do końca to do ciebie dociera. To zdecydowanie emocjonalny moment dla mnie i mojej rodziny, coś, z czego jesteśmy ogromnie dumni.
Duże wrażenie wywarła na nim również chwila tuż przed wejściem na murawę. - Owszem, debiutuje się też w klubie, ale to jest coś zupełnie innego. To jest twoja ojczyzna. Niesamowita chwila, czysty moment gęsiej skórki.
Zapytany o emocje na linii bocznej, dodał: - Nie rozpłakałem się, ale od razu pomyślałem o mojej rodzinie. Czujesz ogromną dumę i radość, że możesz sprawić, by twoi rodzice, bracia i cała rodzina byli z ciebie dumni. To coś pięknego.
Wieczór był jeszcze bardziej wyjątkowy, bo Holandia zapewniła sobie oficjalny awans na mundial. - Wszystko razem sprawia, że był to bardzo szczególny dzień, jeden z tych, których nigdy nie zapomnę. Ta cała nerwowość narasta już od kilku dni, bo wiesz, że to może być właśnie ten moment.
O szansach na występ powiedział: - Selekcjoner nic nie powiedział, więc do końca żyjesz w niepewności, czy to się wydarzy. Na szczęście tak się stało. Jestem ogromnie dumny.
Podczas swojego pierwszego tygodnia w kadrze Valente poczuł, że potrafi odnaleźć się w towarzystwie najważniejszych holenderskich piłkarzy.
– To wyjątkowe, kiedy nagle trenujesz i pracujesz z tymi zawodnikami na co dzień. Zawsze oglądasz ich w telewizji, patrzysz na nich jak na wzory do naśladowania. A potem nagle stoisz obok nich na treningu, dzielisz z nimi każdą chwilę i walczysz o wspólny cel. A dziś jako drużyna wywalczyliśmy awans.
Po chwili dodał z uśmiechem: – Myślę, że był to bardzo dobry tydzień. Cieszę się, że mogłem zadebiutować, i to tylko zaostrza apetyt. Teraz wszystko w rękach selekcjonera.
Na koniec Valente spojrzał w przyszłość - zarówno pod kątem mundialu, jak i swojej roli w Feyenoordzie. – To oczywiście największy cel, ale wciąż dość odległy. Najpierw chcę skupić się na klubie, nie nakładać na siebie zbyt dużej presji, cieszyć się grą i być ważnym dla Feyenoordu. Jeśli to się uda, reszta przyjdzie naturalnie.
W szatni po meczu nie zapomniał wyrazić wdzięczności wobec drużyny i sztabu. – Powiedziałem wszystkim, jak bardzo jestem im wdzięczny za ostatnie dni – zawodnikom i całemu sztabowi. Jestem z nich dumny, że się zakwalifikowali. Sam jestem kibicem reprezentacji Holandii, więc możliwość bycia częścią tego wszystkiego czyni tę chwilę jeszcze piękniejszą. Ostatecznie to oni wykonali całą pracę – ja mogłem być dziś jej częścią.
Komentarze (0)