Willem van Hanegem wciąż z rezerwą ocenia formę Feyenoordu. Choć drużyna wygrała z Telstar 1:2, klubowa legenda zauważyła, że w końcówce spotkania zwycięstwo mogło się łatwo wymknąć. W podcaście Willem & Wessel szerzej omówił grę kilku zawodników i wskazał, co najbardziej go niepokoi.
Van Hanegem od dłuższego czasu irytuje się sposobem, w jaki Feyenoord próbuje rozgrywać piłkę od tyłu. Jak stwierdził, przeciwko Telstar było to szczególnie widoczne: - Na sto prób udaje się może dwie. W pewnym momencie piłka i tak wraca do bramkarza, a ten wybija ją daleko do przodu. To po co to całe budowanie akcji? Przecież on w ogóle nie potrafi tego robić. Lepiej od razu wybijać piłkę i tyle – mówił, krytykując Timona Wellenreuthera.
Równie surowo ocenił występy Sema Steijna. Według Van Hanegema pomocnik ma duże problemy, gdy gra rozciąga się na większą przestrzeń: - Im większe robi się boisko, tym trudniej mu idzie. Teraz zdarza się, że musi wracać 30–40 metrów i wygląda to naprawdę dziwnie. On chce, stara się, ale sprawia wrażenie, jakby nie mógł ruszyć do przodu – zauważył, odnosząc się przede wszystkim do meczu z Celtikiem.
Van Hanegem obawia się również, że koledzy z drużyny zaczną nadmiernie Steijna asekurować: - Jeśli zaczną go wyręczać, to efekt będzie odwrotny. Z napastnikami jest tak samo – zaczynasz ich za bardzo szukać i wtedy zawsze jesteś za późno.
Nieco więcej optymizmu miał w ocenie Anela Ahmedhodzicia. - To, co ma robić, robi na ogół całkiem nieźle. To już i tak postęp w porównaniu z początkiem sezonu, kiedy kopał za każdym razem, gdy napastnik przechodził obok. Skończyło się to sporą liczbą kartek. Ale generalnie, gdy zostajesz z nim z tyłu jeden na jednego, nie musisz się martwić. On potrafi utrzymać swoją pozycję – przyznał.
Wyścig o tytuł jeszcze się nie skończył
Choć zwycięstwo nad Telstar nieco zmniejszyło presję, Van Hanegem przestrzega przed nadmiernym optymizmem. - To nie było dobre spotkanie. Nie można ciągle mówić, że było w porządku. To w końcu Feyenoord. Naprawdę myślałem, że bez problemu zakończą sezon w pierwszej dwójce – podkreślił.
Obecnie zespół faktycznie pozostaje w grze o drugie miejsce, choć lider wydaje się już poza zasięgiem. Mimo to Van Hanegem odmawia uznania walki o tytuł za rozstrzygniętą: - W zeszłym roku też tak myśleliśmy – przypomniał, nawiązując do przewagi PSV nad Ajaksem, którą Amsterdamczycy ostatecznie roztrwonili. – Wszystko jest jeszcze możliwe. Trzeba tylko samemu regularnie wygrywać.
Debiut Shaqueela van Persiego
Na koniec Van Hanegem odniósł się do debiutu Shaqueela van Persiego, który w tym tygodniu zaliczył pierwsze występy zarówno w Lidze Europy, jak i w Eredivisie. - Widać, że potrafi grać w piłkę – przyznał. Zastrzegł jednak, że oczekiwania wobec młodego napastnika nie powinny rosnąć zbyt szybko.
- Najgorsze dla niego jest to, że zagrał w dwóch meczach, w których nic się nie układało. Musiał odnaleźć się na boisku, gdzie wszystko szło źle. Ja bym go w takiej sytuacji nie wpuszczał. Lepiej dać mu szansę, kiedy drużyna gra lekko i swobodnie – wtedy jemu też byłoby łatwiej.
Komentarze (0)