Dziś dokładnie osiemnaście lat temu Feyenoord wygrał Puchar UEFA. 8 maja 2002 roku Portowcy pokonali Borussię Dortmund na De Kuip. Trener Bert van Marwijk jest nadal przekonany, że holenderski klub jest w stanie zdobyć europejskie trofeum. Nawet teraz, gdy przepaść między czołówką Europy a Eredivisie wydaje się powiększać.
- Budżet Dortmundu był czterokrotnie większy niż budżet Feyenoordu, podobnie jak w przypadku Interu. Niemniej jednak wygrywamy Puchar UEFA. Ma to związek z myśleniem - mówi Van Marwijk. - To zawsze była siła holenderskich klubów. Nie bać się nikogo. Nazywam to pozytywnie aroganckim. Nadal wierz we własną jakość. Kreatywność jest w tym bardzo ważna. Zawsze bądź o krok przed przeciwnikiem, będąc mądrym w grze - dodaje trener.
Van Marwijk wspomina też Shinjiego Ono. Japończyk był jednym z filarów zwycięskiej drużyny. Holender wciąż jest po ogromnym wrażeniem jego ówczesnych występów. - Myślę, że był lepszy niż wszyscy myśleli, że jest. Jest zapamiętany jako bardzo fajny technik, ale był również bardzo dobry w obronie - zauważa były selekcjoner Holandii.
Jednak po Feyenoord nie miał wspaniałej kariery. Spodziewano się po nim zdecydowanie więcej. Van Marwijk jest zdania, że rozbiło go zwłaszcza wiele lotów do Japonii. - Wołali go po dosłownie wszystko. Mówimy o sześciogodzinnej różnicy czasu i dwunastu, trzynastu godzinach lotu. To przyczyniło się do jego długich kontuzji w późniejszej karierze. Myślę, że bez tych zobowiązań w Japonii zrobiłby znacznie większy postęp - podsumował Van Marwijk.
Komentarze (0)