Feyenoord prowadził w Alkmaar i wydawało się, że zainkasuje cenne trzy punkty, jednak w doliczonym czasie gry gospodarze zdołali wyrównać z rzutu karnego. Spotkanie zakończyło się wynikiem 3:3, a trener Robin van Persie nie ukrywał rozczarowania.
– Nikomu niczego nie wyrzucam – rozpoczął Van Persie rozmowę z ESPN. – Zagraliśmy naprawdę dobry mecz. Strzeliliśmy dwie kapitalne bramki, a w sumie trzy z nich były naprawdę wysokiej klasy. Stworzyliśmy wystarczająco dużo okazji, by spotkanie rozstrzygnąć na swoją korzyść. Patrząc także na statystyki expected goals, widzę, że wypadamy pozytywnie. Dlatego nie mam do moich zawodników żadnych pretensji.
Szkoleniowiec przyznał, że jego drużyna nie weszła dobrze w mecz. – Nie zaczęliśmy wystarczająco skoncentrowani. Z czasem jednak, pod koniec pierwszej połowy, nasza gra wyglądała naprawdę dobrze – zarówno w defensywie, jak i w posiadaniu piłki. Stopniowo rośliśmy, stwarzaliśmy kolejne okazje i konsekwentnie wywieraliśmy presję. Druga część meczu była bardziej otwarta: w momentach, gdy mieliśmy kontrolę, AZ potrafiło stworzyć szansę, a gdy oni przejęli inicjatywę, my odpowiadaliśmy własnymi atakami.
Van Persie zwrócił uwagę na kilka decydujących fragmentów, które przesądziły o końcowym wyniku. – Przy golu na 1:2 mieliśmy dwie dobre okazje w sytuacjach przejściowych, a mimo to dwukrotnie oddaliśmy piłkę przeciwnikowi. Chwilę później to właśnie AZ trafiło do siatki. Z kolei nasza bramka na 2:3 to była piękna, wielopodaniowa akcja, ale zanim do niej doszło, ponownie zbyt łatwo straciliśmy piłkę. Po golu Anisa Hadj Mousy naprawdę sądziłem, że punkty mamy już w kieszeni.
Ostatecznie jednak rzut karny w doliczonym czasie gry odebrał Feyenoordowi zwycięstwo. – Wracamy do Rotterdamu z ogromnym poczuciem niedosytu. Gdy tak długo prowadzisz i jesteś o krok od wygranej, a rywal wyrównuje w samej końcówce, to naprawdę boli. To było widowiskowe spotkanie, pełne zwrotów akcji, ale skoro prowadzisz 3:2 i grasz na wyjeździe z AZ, powinieneś dowieźć wynik do końca.
Kilka minut przed końcem spotkania boisko musiał opuścić Anel Ahmedhodžić, który zobaczył drugą żółtą kartkę. Van Persie przyznał: – Na żywo wyglądało to na słuszną decyzję, choć nie widziałem powtórek. Po obejrzeniu sytuacji mam jednak mieszane uczucia. To było mocne wejście, ale Anel spędził kilka lat w Anglii i tam taki faul kończyłby się raczej uśmiechem i grą dalej.
Holender zastanawiał się także nad reakcją arbitra. – Zastanawiam się, czy Makkelie, wiedząc że Anel miał już żółtą kartkę – a wyglądało na to, że nie był tego świadomy – zdecydowałby się na drugie upomnienie. W pierwszym momencie sędzia jakby zapomniał, że to oznacza automatycznie czerwoną. To trzeba by jego samego zapytać. Dla mnie to było ostre wejście, ale niekoniecznie na wyrzucenie z boiska.
Komentarze (0)