To już oficjalne. Robin van Persie postanowił kontynuować karierę i będzie zawodnikiem Feyenoordu także w następnym sezonie. Napastnik w specjalnej rozmowie z dziennikarzami, których zaprosił, stwierdził, że decyzją nie należała do łatwych.
- Ostatnie tygodnie miałem różne, przez trzy dni mówiłem sobie, że kończę, przez następne trzy dni, że będę kontynuował. Rozmawiałem o tym ze specjalistami, z Arno Philipsem, Gio , Martinem van Geelem, z dyrektorem Janem de Jongiem, z moją żoną i moim agentem Keesem Vosem - mówi Robin.
Decyzję podjął, gdy usiadł na tarasie w swoim domu i w oddali widział De Kuip. - Obserwowałem ten stadion i zastanawiałem się: dlaczego zacząłem grać w piłkę nożną? By wygrywać puchary? Nie, by grać na tym stadionie, wypełnionym po brzegi, co tydzień - dodaje w pięknych słowach 34-latek.
- W Fener w meczach sezonu na stadionie był kocioł czarownic, ale gdy przegrywasz, na następnym meczu może być już 5 tysięcy ludzi, czego nie rozumiem, po prostu uwielbiam grać na pełnych stadionach.
Na wybór wpłynęli też koledzy z drużyny. - Codziennie koledzy z zespołu mnie potrafią zaskoczyć. Widzę, że zawsze doradzę, że chcę pomóc. Doceniają to i faktem jest, że to też wpłynęło na moją decyzję. Te pozytywy płynęły przez ostatnie sześć miesięcy.
Ważną rolę odegrał także Van Bronckhorst. - Doskonale mi się z nim współpracuje. Wierzę w niego, a on we mnie - dodał Van Persie.
Holender nie rozmawiał jeszcze z Giovannim van Bronckhorstem o roli, jaką będzie pełnił w przyszłym sezonie. Wskazuje to w rozmowie z De Telegraaf. - To zależy od tego, kto odejdzie, a kto przyjdzie - kontynuuje zawodnik, który w tym sezonie grał jako napastnik i 'dziesiątka'.
- Kiedy Gio powiedział, że zamierza mnie wykorzystać na 'dziesiątce', pomyślałem, że to będzie wielkie wyzwanie: nie grałem tam przez dziewięć lat - wspomniał.
Komentarze (0)