Presja wokół Robina van Persiego z dnia na dzień wyraźnie rośnie. Po porażkach z FCSB i Ajaksem, w środowy wieczór Feyenoord pożegnał się również z Pucharem Holandii po przegranym meczu ze sc Heerenveen. Poczucie kryzysu wokół klubu z Rotterdamu narasta, a coraz głośniej wybrzmiewa pytanie, na ile pierwszy trener jest jeszcze w stanie nadać swojej drużynie kierunek i zapewnić jej stabilność w tym trudnym okresie.
– To przede wszystkim nie jest decyzja należąca do mnie. Gdyby jednak zależało to ode mnie, pracowałbym tutaj jeszcze przez wiele lat, bo to daje mi ogromną satysfakcję – podkreślił Van Persie po meczu podczas konferencji prasowej. – Każdego dnia muszę ciężko pracować, aby udowodnić, że jestem właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Byłbym niezwykle dumny, gdyby mi się to udało. Wiem też, że oczekiwania wobec trenera Feyenoordu są bardzo wysokie, i to jest całkowicie uzasadnione. Kiedy jednak przeżywasz trudny okres, musisz przejść przez niego razem z całym klubem.
Szkoleniowiec nie unika również krytycznej oceny własnej pracy w obecnej sytuacji. – Z pewnością od czasu do czasu podejmuję błędne decyzje. Jednocześnie bardzo mocno wierzę w siebie jako trenera i wierzę, że jestem odpowiednią osobą w odpowiednim klubie. Mam też poczucie, że nie tylko ja tak myślę. Razem przejdziemy przez ten trudny moment – zaznaczył.
Bilans ostatnich tygodni jest jednak bezlitosny: Feyenoord przegrał osiem z jedenastu ostatnich spotkań. – Musimy to odwrócić poprzez bardzo ciężką pracę. Sam muszę krytycznie spojrzeć na swoją rolę i swoje decyzje, tak aby częściej były one właściwe niż błędne. Odczuwam ogromne zaufanie ze strony klubu, piłkarzy i mojego sztabu. To daje mi bardzo pozytywne odczucie. Kiedy widzę, jak ci chłopcy reagują, uważam to za coś naprawdę budującego. Rozumiem jednak, że to, co prezentujemy, nie jest wystarczające i że odpowiedzialność w pełni spoczywa na mnie. Nie uciekam od tego, bo uważam, że musimy grać lepiej.
Van Persie jasno dał do zrozumienia, że obecna sytuacja dotyka go osobiście, choć – jak podkreśla – nie wpływa to na jego sposób pracy. – To boli, i to dosłownie: czuję ból w brzuchu, gdy widzę, ile porażek ponosimy w ostatnim czasie. Czy ma to wpływ na moje funkcjonowanie? Absolutnie nie. Czy wpływa na naszą metodę pracy? Również absolutnie nie.
Według trenera nie ma sensu gubić się w szczegółach. – Jest jasne, że to nie jest wystarczająco dobre. Ostatecznie odpowiedzialność spoczywa także na mnie – i to jest nieodłączna część mojej roli. Myślę, że to pewien atut, że całe życie jestem związany z tym miejscem. Ostatecznie jednak będę oceniany wyłącznie przez pryzmat mojej pracy jako trenera.
Komentarze (0)