Feyenoord utrzymał pozycję lidera Eredivisie, mimo że ma wciąż jeden zaległy mecz. W sobotni wieczór w Rotterdamie podopieczni Robina van Persiego pokonali sc Heerenveen 1:0. Zwycięskiego gola zdobył Anis Hadj Moussa, który jednak nie dotrwał do końca spotkania – w drugiej połowie obejrzał czerwoną kartkę.
Po końcowym gwizdku trener Feyenoordu stanął przed kamerami ESPN, by podsumować wydarzenia na boisku.
– Ostatecznie zrobiło się z tego chaotyczne spotkanie, ale do momentu czerwonej kartki wcale tak nie było – ocenił Van Persie. – Graliśmy dobrze, tworzyliśmy sporo okazji i praktycznie niczego nie pozwalaliśmy rywalowi. Pierwsza bramka była świetna, a druga – również bardzo ładna – została anulowana, bo Hadj Moussa minimalnie wystawał barkiem na spalonym. Szkoda, bo akcja była naprawdę dobra.
Stabilność w defensywie kluczem do sukcesu
Holenderski szkoleniowiec podkreślił, jak zadowolony jest z pracy swoich obrońców. – Po czterech meczach straciliśmy tylko jednego gola, co jest świetnym wynikiem – mówił. – W ostatnich trzydziestu minutach spotkania również na niewiele pozwoliliśmy rywalowi, choć oczywiście były momenty, które mogły się inaczej potoczyć. Z drugiej strony sami stworzyliśmy kilka stuprocentowych sytuacji. Jestem zadowolony z trzech punktów, zwłaszcza po tak burzliwym końcowym fragmencie meczu.
Kontrowersyjna czerwona kartka
Van Persie odniósł się także do sytuacji z wyrzuceniem z boiska Anisa Hadj Mousy: – Do tego momentu wszystko było pod kontrolą, ale po czerwonej kartce zrobiło się naprawdę nerwowo – przyznał ze śmiechem. – Obejrzałem tę sytuację jeszcze raz i, moim zdaniem, nie zasługiwała na wykluczenie. Hadj Moussa postawił stopę bokiem na nodze przeciwnika, ale to była jego noga podporowa. W takich momentach zawodnik naturalnie opiera się na tej nodze, a wtedy cała akcja wygląda gorzej, niż jest w rzeczywistości.
Taktyka po grze w dziesiątkę
Po zejściu Hadj Mousy Feyenoord musiał dostosować ustawienie. Van Persie wyjaśnił, dlaczego zdecydował się nadal utrzymywać skrzydłowych wysoko na boisku: – Chcieliśmy wciąż być groźni z kontrataków dzięki szybkim zawodnikom na flankach. Dlatego Diarra przesunął się do gry w ataku. Heerenveen próbował w końcówce stworzyć przewagę liczebną w środku pola, a my broniliśmy się wszystkimi siłami – trochę jak dawniej na podwórku: „kobiety i dzieci do środka, a reszta walczy”. Oczywiście dużo łatwiej gra się taki mecz, kiedy prowadzi się 1:0.
Valente coraz pewniejszy siebie
W dalszej części konferencji Van Persie pochwalił Luciano Valente, który wykorzystał kontuzję In-Beoma Hwanga i zyskał miejsce w wyjściowej jedenastce.
– Luciano coraz bardziej imponuje swoją grą – przyznał trener. – Na początku miał trudniej, bo dołączył do nas dopiero po mistrzostwach Europy. To była dla niego wspaniała przygoda, wszyscy mu jej życzyliśmy, ale dla nowego zawodnika nie jest łatwo wchodzić do zespołu z opóźnieniem. Potrzebował około dwóch tygodni, żeby przyzwyczaić się do naszych treningów.
Zdaniem szkoleniowca ostatnie występy Valente potwierdzają, że proces adaptacji przebiegł pomyślnie:
– Zaczął spokojnie i daliśmy mu na to czas. Teraz widać, że jest coraz lepiej przygotowany fizycznie i gra z większą pewnością siebie. Podoba mi się jego odwaga – zawsze chce mieć piłkę przy nodze i zagrywa prostopadłe podania. W pierwszej połowie meczu z Heerenveen posłał kilka naprawdę świetnych piłek otwierających drogę do bramki.
Szeroka kadra atutem Feyenoordu
Zapytany o to, co stanie się, gdy do zdrowia wrócą In-Beom Hwang i Jakub Moder, Van Persie odpowiedział z uśmiechem:
– Wtedy będę musiał wystawiać dwunastu zawodników – żartował. – A mówiąc poważnie, nie jest to dla mnie problem. Przed nami bardzo intensywny okres, będziemy grali co trzy dni. Wszyscy zawodnicy dostaną swoje minuty, choć oczywiście każdy musi je najpierw wywalczyć. To jednak ogromny plus, że mamy tak szeroki skład.
Komentarze (0)