W miniony weekend ukazał się głośny wywiad z Quilindschym Hartmanem i Ramizem Zerroukim, w którym obaj zawodnicy krytycznie wypowiedzieli się o metodach pracy Robina van Persiego. Szkoleniowiec Feyenoordu nie przejął się jednak zbytnio medialnym zamieszaniem. Jak sam przyznał na konferencji prasowej, spędził czas spokojnie, pracując w ogrodzie. Później jednak szczegółowo odniósł się do całej sytuacji.
- Oczywiście, że czytałem te wypowiedzi. Na pierwszym miejscu chcę zaznaczyć, że przykro mi, iż Hartman ma takie odczucia - rozpoczął Van Persie. - On sam przyznał, że to bardziej kwestia jego wrażenia niż faktów. Ja wolę trzymać się konkretów. Jeśli Q ma takie poczucie, to jest to dla niego trudne, ale w rzeczywistości odbyliśmy naprawdę wiele rozmów.
Trener Feyenoordu podkreślił, że zarówno on sam, jak i John de Wolf, René Hake, Etienne Reijnen oraz dyrektor Dennis te Kloese wielokrotnie rozmawiali z Hartmanem. - W kadrze nie da się każdemu zawodnikowi poświęcić identycznej ilości uwagi. Są piłkarze, którzy z różnych powodów otrzymują jej trochę więcej, a on na pewno należał do tej grupy. W takich sytuacjach pojawia się jednak kwestia oczekiwań. Staramy się nimi wzajemnie zarządzać: ja tłumaczę, czego oczekuję na treningach i w meczach, a zawodnik przedstawia swoją perspektywę.
„Oczekiwał zupełnie czegoś innego”
Van Persie zdradził, że brał pod uwagę sytuację Hartmana i miał wobec niego zrozumienie oraz cierpliwość. - Dawałem mu czas i przestrzeń, ale jednocześnie wymagałem spełniania standardów, jakie obowiązują w Feyenoordzie. Analizowaliśmy to na różne sposoby, a mimo to nasze spojrzenia się rozmijały. On oczekiwał czegoś innego niż ja.
Zdaniem trenera, Hartman liczył przede wszystkim na większą liczbę minut na boisku. - Powiedział mi, że uważa siebie za najlepszego bocznego obrońcę w drużynie. Doceniam, gdy zawodnik ma taką wiarę we własne umiejętności, ale chcę to widzieć na treningach. To oznacza odpowiednią postawę i maksymalną intensywność. Tego mi brakowało i dlatego było nam trudno się porozumieć. Jego oczekiwania były po prostu zupełnie inne niż moje.
Bezpośrednia, ale jasna komunikacja
Van Persie nie ukrywa, że zawodnik mógł mocno odczuć jego decyzje. - Rozumiem, że czasami, gdy obniżam czyjeś oczekiwania, może to być bolesne. Ale trzeba rozróżniać brak umiejętności komunikacyjnych od bycia bezpośrednim i szczerym. Ja staram się być właśnie takim: jasnym, ale i ciepłym w przekazie. Jednak gdy ktoś spodziewa się czegoś innego, taka bezpośrednia wiadomość może zostać odebrana o wiele ostrzej. I tak właśnie było w przypadku Hartmana.
Szkoleniowiec podkreślił również, że w Feyenoordzie standardy są wysokie i każdy piłkarz musi wykazywać się odpowiednim nastawieniem. - Moja komunikacja jest prosta, otwarta i jednoznaczna. Tego oczekujemy i to jest poziom Feyenoordu. Zdarzało mi się już obserwować Hartmana w innej roli i wtedy widziałem w nim cechy, których teraz zabrakło. W ostatnim czasie nie prezentował tego, czego wymagam.
Lekcja dla samego Van Persiego
Na koniec trener zaznaczył, że również on sam wyciąga wnioski z tej sytuacji. - Czego mnie to nauczyło? Że muszę ostrożniej dobierać momenty, w których chronię zawodników. Przez cały ten proces starałem się go osłaniać. Patrząc jednak w lustro, wiem, że w przyszłości muszę podejść do tego inaczej.
Komentarze (0)