Swego czasu Tim Vincken uchodził za jeden z największych talentów Akademii. W maju 2005 zadebiutował w pierwszym zespole Feyenoordu i latem tego samego roku był częścią zespołu młodzieżowej reprezentacji Oranje podczas Mistrzostw Świata dla zawodników do dwudziestu lat w Holandii. W sezonie 2006/2007 pod wodzą Erwina Koemana wystąpił w 23 ligowych spotkaniach. Wszyscy byli pewni, że przed nim świetlana przyszłość.
Rzeczywistość okazała się na tyle brutalna, że Vincken pozostaje obecnie bez klubu. - Najpierw kontuzja ścięgna, a później był tylko uraz za urazem. To było bardzo frustrujące, bo przed tym wszystkim dobrze grałem. W końcu straciłem aż dwa lata. To katastrofa dla młodego zawodnika. Kontuzje miały wielki wpływ na moją karierę. To one sprawiły, że nie byłem w stanie postawić następnego kroku - opowiada eks Feyenoorder.
- Tim był niesamowitym talentem. W Feyenoordzie pierwszy skrzypce grał wówczas Romeo Castelen, ale Tim miał coś specjalnego. Był dynamicznym, szybkim skrzydłowym - wspomina Erwin Koeman.
Komentarze (0)