Ron Vlaar nie uważa Feyenoordu za faworyta w czwartkowym meczu przeciwko Aston Villi, ale zdecydowanie nie skreśla szans rotterdammerskiego zespołu. Były obrońca, który w swojej karierze reprezentował barwy obu klubów, spodziewa się emocjonującego widowiska na De Kuip. O swoich przemyśleniach opowiedział w rozmowie z RTV Rijnmond.
Vlaar będzie osobiście obecny w Rotterdamie i przyznaje, że wspomnienia jego własnych europejskich przygód z Feyenoordem są nieco mieszane. – Tak naprawdę nie przeżyłem na De Kuip wielkich europejskich uniesień. Pamiętam za to, że zostaliśmy kiedyś wykluczeni z rozgrywek po tym, jak nasi kibice w Nancy trochę narozrabiali. Przez to przepadły nam mecze z Tottenhamem Hotspur, które miały być prawdziwym świętem. UEFA nie dała nam wtedy żadnej taryfy ulgowej – wspomina były reprezentant Holandii.
Zdaniem Vlaara, Aston Villa w obecnym sezonie prezentuje się poniżej oczekiwań. – Villa nie gra jeszcze na miarę swojego potencjału. Owszem, w miniony weekend odnieśli pierwsze ligowe zwycięstwo, a wcześniej pokonali Bolognę, ale to nie jest ta sama moc, którą imponowali w ostatnich dwóch latach. Dlatego Feyenoord absolutnie nie stoi na straconej pozycji. Kluczem będzie, aby zagrali swoje. Widziałem ich ostatnio z bliska w Alkmaar – to drużyna fizycznie silna, dobrze zorganizowana, w której wszystkie elementy są naprawdę dobrze poukładane – ocenia.
Wspomnienia z czasów w Birmingham
W 2012 roku Vlaar zamienił Feyenoord na Aston Villę. Angielski klub przeżywał wtedy zupełnie inny okres niż obecnie. – O udziale w europejskich pucharach w tamtych czasach nie mogliśmy nawet marzyć. To była zupełna utopia. Ale mimo wszystko miałem tam swoje piękne chwile – zwycięstwo w półfinale Pucharu Anglii na Wembley z Liverpoolem, wygrana u siebie z Manchesterem City czy emocjonujący mecz na wyjeździe z Tottenhamem. Takie spotkania zostają z człowiekiem na zawsze – wspomina z sentymentem.
Były defensor podkreśla, że Feyenoord po porażce z Bragą musi teraz koniecznie zdobyć punkty. Przy tej okazji pozwala sobie na krytyczną uwagę w stronę trenera Robina van Persiego, który w ostatnim europejskim meczu dokonał aż siedmiu zmian w wyjściowym składzie. – Mam z tym pewien problem, bo to w mojej opinii lekceważenie wobec kibiców. Oni przychodzą, żeby oglądać najlepszy możliwy skład i liczą na zwycięstwo. Oczywiście Van Persie też chce wygrywać, ale takie rotacje są ryzykowne. Z drugiej strony, jeśli spojrzymy na ligę – 19 punktów w 7 meczach to wynik, na który nie można narzekać. Ostateczna ocena przyjdzie dopiero na końcu fazy ligowej Ligi Europy. Wtedy zobaczymy, czy jego strategia okaże się słuszna. Bo ostatecznie chodzi przecież o to, by awansować dalej – podsumowuje Vlaar.
Komentarze (0)