Timon Wellenreuther niedawno osiągnął wyjątkowy kamień milowy – rozegrał setny mecz w barwach Feyenoordu. Niemiecki bramkarz, który w ostatnich sezonach był ważną postacią w sukcesach klubu, w rozmowie z Feyenoord ONE wraca pamięcią do najpiękniejszych chwil ze swojego pobytu w Rotterdamie. Z tej okazji wskazuje swoją osobistą listę pięciu najlepszych momentów.
– To bardzo wyjątkowe uczucie. Kiedy przychodziłem do Feyenoordu, nigdy nie spodziewałem się, że zagram tu sto meczów – mówi Wellenreuther w wywiadzie dla klubowych mediów. – Cieszę się, że udało mi się tego dokonać, i mam wrażenie, że przede mną jeszcze więcej. Moim celem od zawsze było pomagać drużynie i walczyć o miejsce w bramce, ale nie miałem pojęcia, że będę grał aż tak często. Czuję się tu świetnie i jestem naprawdę szczęśliwy.
Swoje pierwsze minuty w koszulce Feyenoordu Niemiec otrzymał przeciwko PSV. – Trenujesz na taki moment bardzo długo, więc chciałem przede wszystkim czerpać z niego radość. Nie byłem przesadnie zdenerwowany. Grałem już wcześniej w Holandii i od razu poczułem dobrą atmosferę wokół klubu. Pracuje tu wielu fantastycznych ludzi, dlatego od pierwszej chwili czułem się komfortowo.
Choć debiut przeszedł bez większej tremy, Wellenreuther przyznaje, że wie, czym jest dodatkowa presja. – Przeciwko Stuttgartowi wracałem do Niemiec po raz pierwszy od ośmiu lat, więc to było dla mnie naprawdę wyjątkowe. Wtedy faktycznie czułem nerwy. Oczywiście chcesz wygrać, a my zagraliśmy bardzo dobre spotkanie. Mimo to pozostawał niedosyt, bo liczyłem na więcej.
Top pięć momentów
Następnie bramkarz przedstawia swoją osobistą listę najważniejszych momentów, jakie przeżył w Feyenoordzie. Na piątym miejscu umieszcza pamiętną interwencję w derbowym starciu ze Spartą 2 kwietnia 2023 roku. – To był niezwykle ważny mecz w walce o mistrzostwo. Spotkanie było trudne, a my w końcówce sprokurowaliśmy rzut karny. Udało mi się go obronić, a później wygraliśmy 1:3. To był naprawdę kluczowy moment na drodze do tytułu.
Czwarte miejsce zajmuje kolejna interwencja z mistrzowskiego sezonu – tym razem w klasyku z Ajaksem. – Kiedy patrzy się na tamto spotkanie z perspektywy czasu, to była idealna, kompletna wygrana. Utrzymałem nas przy remisie, a w ostatnich sekundach Lutsha zdobył bramkę na 2:3. Coś niesamowitego.
Pierwszą trójkę otwiera starcie z AC Milan. – Przed tym meczem nikt nie miał wobec nas większych oczekiwań. Z powodu kontuzji byliśmy mocno osłabieni. Liczyliśmy oczywiście na awans, ale wiedzieliśmy, że będzie bardzo trudno. Po pięciu minutach przegrywaliśmy, lecz zagraliśmy potem wyjątkowo mocne spotkanie.
Drugie miejsce zajmuje dla Wellenreuthera mistrzowski mecz z Go Ahead Eagles. – Podczas walki o tytuł liczy się cały rok. W pucharze możesz przegrać jedno spotkanie i wszystko przepada, ale mistrzostwo to długa, wyczerpująca droga. Zwycięstwo w ostatniej minucie było czymś wyjątkowym. Wiedzieliśmy jednak, że ta praca musi w końcu przynieść efekt. Ta tygodniowa feta po zdobyciu tytułu była czymś niesamowitym. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś to przeżyjemy.
Na pierwszym miejscu znajduje się finał pucharu przeciwko NEC – moment, którego bramkarz długo nie zapomni. – Uczucie, jakie miałem po ostatnim gwizdku, było czymś, czego nigdy wcześniej nie doświadczyłem. To było przepiękne. Kiedy patrzysz na radość swoich kolegów, uświadamiasz sobie, że to najlepsze uczucie w twoim życiu. To jeden mecz, w którym waży się wszystko. Przez cały tydzień żyjesz w ogromnym napięciu, więc presja jest ogromna. Po końcowym gwizdku przychodzi jednak ulga i czysta euforia.
Niemiec podkreśla również, jak zmieniło się postrzeganie jego osoby od czasu przyjścia do Feyenoordu. – Bardzo rozwinąłem się jako człowiek, odkąd tu trafiłem. Nauczyłem się wiele od różnych osób. Jestem starszy, bardziej doświadczony i widzę, że młodsi zawodnicy patrzą na mnie inaczej. Jestem jednym z najbardziej doświadczonych piłkarzy w kadrze, więc siłą rzeczy mam na sobie więcej spojrzeń.
Wyświetl ten post na Instagramie
Komentarze (0)