Timon Wellenreuther rozegrał w niedzielny wieczór swój setny mecz w barwach Feyenoordu. Niemiecki bramkarz, który początkowo trafił do Rotterdamu jako zmiennik Justina Bijlowa, w ciągu ostatnich sezonów wyrósł na jednego z filarów drużyny. Gdy dawniej pojawiał się między słupkami głównie w razie kontuzji podstawowego golkipera, dziś jest już bezdyskusyjnym numerem jeden w zespole.
Karierę zawodową Wellenreuther rozpoczął w Schalke 04, gdzie zadebiutował zarówno w Bundeslidze, jak i w Lidze Mistrzów. – Wielu piłkarzy wywodzi się z akademii Schalke. Tam naprawdę świetnie przygotowują zawodników do wejścia w dorosły futbol. Norbert Elgert od lat prowadzi drużynę U19 i sposób, w jaki kształtuje mentalność zawodników, jest czymś wyjątkowym. Uczy cię stawiać pierwsze kroki w profesjonalnej piłce. Wiele osób nie radzi sobie psychicznie z tą zmianą, więc cieszę się, że przeszedłem tę drogę – przyznaje Niemiec.
Podczas meczu Ligi Europy przeciwko VfB Stuttgart Wellenreuther spotkał znajomą twarz – Alexandra Nübela. – Graliśmy razem przez jeden sezon. Gdy zostałem wypożyczony do Mallorki, on trafił do Schalke. Po moim powrocie wciąż był w klubie, więc rywalizowaliśmy o miejsce w składzie. Wtedy on był drugim bramkarzem, a ja trzecim. To był trudny rok, ale tak właśnie wygląda kariera piłkarza: są dobre i złe momenty. Nie zawsze jest łatwo, ale to właśnie one ukształtowały mnie jako zawodnika – opowiada.
Po przygodach w Willem II i Anderlechcie Wellenreuther trafił do Feyenoordu, gdzie stał się jednym z najpewniejszych punktów zespołu. W ubiegłym sezonie bronił między słupkami w meczu o Johan Cruijff Schaal przeciwko PSV, gdy trenerem był jeszcze Brian Priske. W tamtej kampanii Bijlow zagrał zaledwie osiem spotkań. Obecny szkoleniowiec, Robin van Persie, na początku sezonu ponownie postawił na Bijlowa, ale szybko zmienił zdanie. Od tego czasu to właśnie Wellenreuther broni regularnie i imponuje spokojem oraz pewnością siebie. Jego pozycja w drużynie wydaje się mocniejsza niż kiedykolwiek wcześniej.
Niemiecki golkiper z zadowoleniem podsumowuje pierwszą część sezonu. – Początek był bardzo dobry. Graliśmy dobrze, zdobywaliśmy dużo punktów. Z meczu na mecz się rozwijaliśmy, choć w ostatnich tygodniach wyniki nie były idealne. W trakcie sezonu to się jednak zdarza – są wzloty i upadki. Jesteśmy zadowoleni z miejsca, w którym się znajdujemy, ale wiemy, że stać nas na więcej. To nasz cel na teraz – mówi w rozmowie z ESPN.
Wellenreuther nie ukrywa, że bardzo ceni współpracę z van Persiem, zwłaszcza ze względu na rolę, jaką bramkarz odgrywa w budowaniu akcji. – Uwielbiam tę filozofię. Pasuje do mojego stylu gry. W systemie Robina bramkarz często ma piłkę przy nodze i uczestniczy w kreowaniu sytuacji już od tyłu. To mi bardzo odpowiada – tłumaczy.
Jego ofensywny styl gry, polegający na odważnym wychodzeniu z bramki i grze nogami, potrafi jednak przyprawić kibiców i rodzinę o szybsze bicie serca. – Nawet moją mamę. Tata często mi to powtarza. Ale taki jest pomysł trenera. Uważam, że dobrze, kiedy bramkarz potrafi wspierać drużynę w budowaniu akcji. To nasz sposób myślenia. Oczywiście, wiąże się to z ryzykiem. Jak dotąd wszystko działało dobrze, ale w piłce nigdy nie wiesz, co się wydarzy – dodaje z uśmiechem.
Temat rywalizacji z Justinem Bijlowem powraca niemal każdego lata. – Trzeba być silnym mentalnie. Nie spodziewałem się tego i byłem zaskoczony, ale w piłce każdego dnia coś może cię zaskoczyć. To nie mój pierwszy rok jako profesjonalny piłkarz, więc z czasem uczysz się, jak sobie z tym radzić. Na boisku zawsze staram się być sobą, ale w domu, gdy zostaję sam, bywa to trudne. Lubię spędzać czas w samotności, ale świadomość, że nie będziesz grał, potrafi być ciężarem – mówi szczerze.
Z czasem jednak odzyskał pewność siebie i zaufanie trenera. – Trenowałem bardzo ciężko, czułem się w świetnej formie. Przed meczem z Fenerbahçe Robin powiedział mi, że zagram, ale byłem na to gotowy już wcześniej. Jeśli jesteś dobrze przygotowany, to na to zasługujesz – podkreśla.
Choć o przyszłości nie chce jeszcze zbyt wiele mówić, jedno marzenie wciąż pozostaje żywe – występ w reprezentacji Niemiec. – To jest sen każdego piłkarza. Gdy zaczynasz grać w piłkę, nie myślisz o tym od razu, ale z czasem zaczynasz patrzeć na tych, którzy grają w kadrze. To jest ostateczny cel. Nie ma nic lepszego – kończy Wellenreuther.
Komentarze (0)