Feyenoord stoczył ekscytującą walkę w meczu Ligi Mistrzów z Manchesterem City w ostatni wtorek. Rotterdamczycy w ciągu piętnastu minut odrobili straty z 3-0 do remisu 3-3 w meczu, który wydawał się już przegrany. Dla starszych fanów, ten obrót spraw mógł przywołać wspomnienia innego, równie spektakularnego meczu z przeszłości.
26 kwietnia 1998 roku Feyenoord rozegrał mecz wyjazdowy w Eindhoven. Tam zmierzył się z PSV, w składzie którego byli Jaap Stam, Philip Cocu, Wim Jonk czy Luc Nilis. Feyenoord, przygotowujący się do zdobycia mistrzostwa kraju w 1999 roku, wystawił na boisko Paula Bosvelta, Bonaventure Kalou, Jean-Paula van Gastela i Giovanniego van Bronckhorsta. Jednakże, w pierwszej połowie, drużyna z Rotterdamu została zdominowana. Gra skoncentrowała się na bramce Jerzego Dudka, a do przerwy PSV prowadziło 3-0.
Wynik mógł się zwiększyć w drugiej połowie, ale słupek zapobiegł czwartemu i piątemu golu dla Eindhoven. Feyenoord mógł mówić o cudzie. Tymczasem dzięki łutowi szczęścia Van Bronckhorst trafił na 3-1. Jego słaby strzał ominął obrońcę Arthura Numana i bramkarza Ronalda Waterreusa, który mógł tylko patrzeć, jak piłka powoli przekracza linię bramkową. Niezasłużenie, ale na tablicy nagle widniał wynik 3-1.
Niespodziewany gol stał się początkiem równie zaskakującego jak niezrozumiałego powrotu Feyenoordu. PSV nie potrafiło utrzymać przewagi, a inicjatywę przejęli goście. I to z sukcesem! Najpierw Julio Cruz zmniejsza dystans do 3-2, a niedługo potem obrona Eindhoven zostaje przełamana, co pozwala Van Gastelowi wyrównać na 3-3. W zaledwie piętnaście minut zespół trenera Leo Beenhakkera odrobił straty z 3-0 do 3-3, co okazało się wynikiem końcowym meczu.
Komentarze (0)