SC Cambuur

Towarzyski
Kooi Stadion

Sob

05.07

15:00

---

---
---

---

---

---

Wywiad z Kubą Moderem

15.06.2025 11:42; DamianM, 0 komentarzy, Foto @ Feyenoord.nl / Źródło: Magazyn Feyenoordu

Kuba Moder udzielił obszernego wywiadu klubowemu magazynowi, który trafił już w ręce kibiców. I my ten wywiad mamy już przetłumaczony także dla polskiej społeczności kibicowskiej. Zapraszamy. 

- Od pierwszych dni w Feyenoordzie czuję się tutaj naprawdę znakomicie. Wszyscy ludzie związani z klubem są niesamowicie mili i życzliwi, co sprawia, że atmosfera jest bardzo swobodna i przyjazna. Dzięki temu przeprowadzka z Anglii do Rotterdamu była o wiele łatwiejsza – nie tylko dla mnie, ale również dla mojej żony, Agaty. Od momentu przyjazdu do Holandii jestem po prostu szczęśliwszym człowiekiem. Mieszkamy w centrum miasta, a z naszego mieszkania roztacza się przepiękny widok na most Erazma i rotterdamską panoramę. Każdego dnia – rano i wieczorem – możemy podziwiać wschody i zachody słońca nad rzeką. To naprawdę wyjątkowe miejsce, idealne do życia - zaczyna Polak. 

Kuba poruszył też temat prywatny. - Agatę znam praktycznie od zawsze. To piękna i wyjątkowa historia. Nasi rodzice chodzili do tej samej szkoły, zaprzyjaźnili się i z czasem zaczęli wspólnie spędzać wakacje – całymi rodzinami. Mam nawet zdjęcie, na którym Agata, mając zaledwie trzy latka, podaje mi butelkę z mlekiem, a ja mam wtedy tylko rok. Można więc powiedzieć, że znamy się dosłownie od kołyski. Gdy miałem siedemnaście lat, zaczęliśmy się spotykać, i od tamtej pory jesteśmy nierozłączni.

- Przeżyliśmy razem naprawdę wiele. Agata była ze mną, gdy w 2020 roku podpisałem kontrakt z Brighton & Hove Albion, i przeprowadziła się ze mną także teraz, do Rotterdamu. Dla mnie zrezygnowała ze swojej kariery zawodowej, bym mógł w pełni skupić się na rozwoju mojej piłkarskiej drogi. W Polsce pracowała w marketingu, ale po przeprowadzce do Wielkiej Brytanii – ze względu na Brexit i pandemię – trudno było jej znaleźć nową pracę w swoim zawodzie. Agata wiele poświęciła, by mnie wspierać, i jestem jej za to ogromnie wdzięczny. Jej obecność daje mi poczucie stabilizacji, pewności siebie i miłości. Dzięki niej czuję się silniejszy – zarówno jako człowiek, jak i jako sportowiec.

Dalsza część rozmowy to już bardziej tematy stricte sportowe. 

- Kiedy pojawiła się możliwość transferu z Lecha Poznań do Brighton, nie mieliśmy żadnych wątpliwości. Premier League zawsze była moim wielkim marzeniem – już od czasów dzieciństwa. Początek w Anglii był jednak dość nietypowy. Miałem wtedy zaledwie 20 lat, właśnie wprowadziłem się do nowego mieszkania i musiałem przejść pięciodniową kwarantannę. Po jej zakończeniu pierwszy raz spotkałem się z drużyną... dopiero na meczu. Nawet nie mogliśmy korzystać wspólnie z szatni – przez pandemiczne obostrzenia każdy miał osobną przestrzeń. Dla porównania, początki w Feyenoordzie były dużo cieplejsze, bardziej rodzinne i sprzyjające aklimatyzacji.

- W Rotterdamie znów odzyskałem radość z gry w piłkę – tej samej, która porwała mnie już jako sześciolatka. Dorastałem w Szczecinku, niewielkiej miejscowości w północno-zachodniej Polsce, liczącej niespełna dwa tysiące mieszkańców. W całym regionie wszyscy kibicują Lechowi Poznań – klubowi, w barwach którego zadebiutowałem w 2018 roku i który na zawsze będzie zajmował szczególne miejsce w moim sercu…

Kontuzje

- Od zawsze miałem w sobie wielkie marzenia i chęć osiągania celów. Jasne, w życiu liczą się także inne rzeczy, ale u mnie wszystko kręci się wokół piłki nożnej – tak było, jest i pewnie będzie. Na przykład na początku kwietnia wygraliśmy z AZ Alkmaar. Następnego dnia miałem wolne i... obejrzałem mecze Ajaksu, Liverpoolu, derby Manchesteru oraz dwa spotkania ligi polskiej. W sumie pięć meczów. To był dla mnie naprawdę udany dzień. Futbol to najpiękniejsza rzecz, jaką znam. Wiem jednak także, jak trudne i bolesne potrafi być życie bez niego. Po zerwaniu więzadła krzyżowego w kwietniu 2022 roku spędziłem ponad rok poza boiskiem. Leczenie przeciągało się znacznie dłużej niż u większości piłkarzy – tam, gdzie standardowa rehabilitacja trwa od dziewięciu do dwunastu miesięcy, u mnie zajęła prawie dwa lata.

- Trzy miesiące po pierwszej operacji wciąż nie mogłem swobodnie zginać ani prostować kolana. Konieczna była kolejna operacja, a to oznaczało, że cały ten czas spędzony na rehabilitacji poszedł na marne. Potem nastąpiły kolejne komplikacje – mniejsze i większe – które skutecznie utrudniały powrót do pełni formy. To był naprawdę trudny okres. Zacząłem wątpić we wszystko – w swoje ciało, w sztab medyczny, w siebie. Szukałem przyczyn, analizowałem każdy szczegół – zastanawiałem się, czy piję wystarczająco dużo wody, czy odpowiednio się odżywiam, czy może brakuje mi suplementów.

- Obwiniałem wszystkich: lekarzy, fizjoterapeutów, siebie samego. Dziś wiem, że nikt nie był winny. Wszyscy, którzy mnie wspierali, naprawdę chcieli dla mnie jak najlepiej. Zrozumiałem to jednak dopiero z czasem – w tamtym momencie frustracja była ogromna. Brak możliwości robienia tego, co kocham najbardziej, miał wpływ na moje samopoczucie, a nawet na szczęście w życiu. Z perspektywy czasu mogę to nazwać zwyczajnym pechem. Najważniejsze, że wróciłem na najwyższy poziom. Rozmawiałem o tym m.in. z Quilindschym Hartmanem z Feyenoordu, który przeszedł przez bardzo podobne doświadczenia. W naszych historiach odnaleźliśmy wiele wspólnych wątków.

Źródła inspiracji

- Lionel Messi – najlepszy piłkarz w historii futbolu. Gdy byłem dzieckiem, marzyłem, by być jak on. Byłem wielkim fanem FC Barcelony. Kiedy miałem dziesięć lat, całą rodziną pojechaliśmy do Barcelony i odwiedziliśmy Camp Nou. Pamiętam ten dzień doskonale – zobaczyć Messiego na żywo, poczuć atmosferę stadionu, to było coś niesamowitego. Moi rodzice dobrze wiedzą, jak ogromną radość mi wtedy sprawili. Nadal go podziwiam – nie tylko z piłką przy nodze, ale i poza boiskiem. Szacunek za to, jak długo utrzymuje najwyższy poziom i ile osiągnął. Oglądam też inne sporty – koszykówkę, siatkówkę, tenis – tam też można znaleźć inspirujących zawodników, ale nikt nie zbliża się dla mnie do poziomu Messiego. Takiego idola jak on nie da się po prostu zastąpić.

Przyjaciele

- Mam bardzo silną więź z moimi najlepszymi przyjaciółmi z czasów akademii Lecha Poznań. Wszyscy mieliśmy tę samą pasję i wspólne marzenie. Teraz każdy z nas zrobił krok naprzód w karierze: Jakub Kamiński, Kacper Kozłowski , Marcin Kamiński, a ja jestem w Feyenoordzie. Marzę o tym, by kiedyś znowu zagrać z nimi w jednej drużynie – czy to będzie Lech, czy inny klub, nie ma znaczenia. Chodzi o to, żeby połączyć siły i świętować to, co razem osiągnęliśmy. W trudnych momentach zawsze mogliśmy na siebie liczyć. Gdy jeden z nas miał kryzys, inni potrafili go zmotywować i wesprzeć. Ta wzajemna pomoc była i nadal jest dla nas bezcenna. W ten sposób pomagaliśmy sobie nawzajem i kierowaliśmy się w stronę lepszych chwil. Myślę, że właśnie przez tę relację staliśmy się dla siebie inspiracją. 

Transfer do Feyenoordu 

- Kiedy w końcu wróciłem do pełnej sprawności, miałem trudności, by przebić się do składu Brighton. Poziom Premier League jest ekstremalnie wysoki – trudno jest natychmiast wrócić do roli podstawowego zawodnika. występowałem z reprezentacją Polski na mistrzostwach Europy. Zagraliśmy m.in. z Francją. Choć turniej nie był dla nas udany, dla mnie był symbolicznym zamknięciem tamtego sezonu – pokazałem, że znów jestem gotowy do gry na najwyższym poziomie.

- Niedługo później doznałem kolejnej drobnej kontuzji – tym razem mięśnia dwugłowego uda. Brighton w międzyczasie sprowadził nowych zawodników. Wyczułem, że to może być odpowiedni moment, by odejść i znów zacząć regularnie grać. Transfer do innego klubu nie doszedł do skutku w tamtym momencie i przez pierwszą połowę sezonu grałem rzadko. Mimo to pozostałem w pełni profesjonalny – sumiennie trenowałem, starałem się dawać z siebie wszystko. Brighton to pod tym względem świetny klub – otoczony byłem przez fantastycznych ludzi.

- Miałem kilka opcji – zainteresowanie wykazywały kluby z Włoch, Niemiec, Anglii, a nawet ze Stanów Zjednoczonych i Arabii Saudyjskiej. Ale ja zawsze kieruję się względami sportowymi. Potrzebuję regularnego rytmu, stabilności, miejsca, gdzie mogę się rozwijać. Feyenoord okazał się najlepszym możliwym wyborem. Zasięgałem też opinii. Bart Verbruggen, bramkarz Brighton i reprezentacji Holandii, powiedział mi wprost: jeśli pojawi się szansa przejścia do Feyenoordu, nie wahaj się ani chwili. Rozmawiałem również z Mats’em Wiefferem, Yankubą Mintehem i Sebastianem Szymańskim – wszyscy zgodnie twierdzili, że Feyenoord to znakomity klub, z fantastyczną atmosferą i wspaniałymi ludźmi. Dziś wiem, że mieli całkowitą rację.

- Feyenoord okazał się dla mnie właściwym wyborem. Liczyłem, że będę tu grać więcej, ale nie spodziewałem się, że od razu dostanę aż tyle minut. Kontuzje podstawowych graczy – takich jak Quinten Timber, In-Beom Hwang, Calvin Stengs czy Ramiz Zerrouki – sprawiły, że trener potrzebował mnie niemal w każdym meczu.

- Zadebiutowałem przeciwko Ajaksowi, a potem zagrałem w pucharowym meczu z PSV. To były trudne spotkania i muszę przyznać, że nie byłem wtedy jeszcze w najlepszej formie fizycznej ani w pełni pewny siebie z piłką przy nodze. Ale z każdą kolejną grą było coraz lepiej. Myślę, że zaskoczyłem wielu ludzi – także samego siebie – liczbą rozegranych meczów. Wiedziałem jednak, że gdy tylko zacznę grać regularnie, szybko odzyskam pełnię sił i rytm meczowy. To właśnie wtedy można zrobić największy postęp.

- Kontuzje są częścią futbolu, ale w tym sezonie w Feyenoordzie odegrały one zbyt dużą rolę – również w moim przypadku. Uważam jednak, że w tej lepszej fazie, w drugiej części sezonu, pokazaliśmy, na co naprawdę nas stać. To dobry prognostyk przed kolejnym rokiem. Mecze z AC Milan i Interem to były niezapomniane chwile, prawdziwe piłkarskie święto.

Tatuaż związany z Feyenoordem

- Jako piłkarz od zawsze miałem w sobie ogromną determinację i ambicję. Moją wielką sportową marzeniem było najpierw grać dla Lecha Poznań, potem trafić do Premier League, a w końcu reprezentować Polskę na arenie międzynarodowej. Te trzy ważne momenty – debiuty w każdym z tych etapów – zostały uwiecznione w postaci tatuaży na moim lewym ramieniu. Prawdopodobnie już tego lata dołączy do nich kolejna data – dzień, w którym zadebiutowałem w Lidze Mistrzów jako zawodnik Feyenoordu, wygrywając w Rotterdamie z AC Milan. To był 12 lutego 2025 roku – i właśnie tę datę wytatuuje mi mój przyjaciel z Warszawy.

„Dla mnie istnieją dwa zupełnie różne rodzaje świateł reflektorów. W jednym z nich czuję się całkowicie swobodnie – to wtedy, gdy jestem na boisku. Im więcej kibiców na stadionie, tym lepiej się czuję. Im większa presja, tym większa pewność siebie i motywacja. To mnie nie blokuje, wręcz przeciwnie – napędza do działania. Poza boiskiem jest jednak inaczej. Nie przepadam za byciem w centrum uwagi, gdy nie chodzi o piłkę nożną. Szczególnie w Polsce piłkarze cieszą się ogromną popularnością – czuję to na każdym kroku. Wiem, że jestem tam osobą publiczną i że ludzie się mną interesują, ale nie zawsze czuję się z tym komfortowo. Grać dla ponad 45 tysięcy kibiców na De Kuip to dla mnie coś niesamowitego. Ale wygłosić przemówienie przed dwudziestoma osobami? Wtedy dopada mnie stres.”

Komentarze (0)

Wyniki 0. kolejka

Gospodarz

Gość

SC Cambuur

? - ?

Feyenoord Rotterdam

Feyenoord Rotterdam

? - ?

Royale Union Saint-Gilloise

Feyenoord Rotterdam

? - ?

KAA Gent

Feyenoord Rotterdam

? - ?

VfL Wolfsburg

Zdjęcie Tygodnia

Koniec sezonu

W oczekiwaniu na sezon 2025-2026.

Video

Koniec sezonu

W oczekiwaniu na sezon 2025-2026.

Live chat

DamianM

Jeden rabin powie tak drugi tak. Holendrzy za to go chwalą widzisz. I eksperci i ci chociażby z VI co siedzą w analizach i poświęcili mu mnóstwo materiałów. Ile osób, tyle opinii.

Gość

o i fabian gol piękny. On zawsze jest tam gdzie piłka.

Gość

Obserwujcie tego Fabiana Ruiza - on cały czas biega zmienia pozycje, się przemieszcza - tak powinien grać środkowy pomocnik a nie jak moder że stoi pół meczu i spaceruje. Moder tak gra w Feye i w kadrze. Mówie wam z Moderem to będzie ciężko podium wywalczyć. O mistrzostwie nie ma mowy z nim w 1 składzie.

DamianM

Ale jest przeogromny, robi wrażenie

Gość

Ale widok z kamery jest idealny na tym stadionie - w europie mają problem z ustawieniem kamery - często jest za wysoko.

Gość

*Milch

Gość

Müller Misch ;-)

DamianM

Ten mecz psg na jakim stadionie, trochę duży. Rose Bowl

Gość

Carlitos w wieczystej :D

Gość

mUller panowie :D z u umlaut.

Gość

To auckland to miłośnicy gang-bangu, w grupie jeszcze Benfica i boca juniors XDDD

DamianM

I want Thomas Miller in MLS Na trybunach ;D

Gość

Mueller się pożegnał z kibicami po ostatnim meczu bundesligi, była fata i przemowa. A tu gra nadal.
Umowę może mieć do końca czerwca, a turniej do 13 lub 14 lipca. Będzie grał na czarno... XDDD

Gość

Chyba na 11

Gość

Jeszcze sędzia sadysta aż 5 minut doliczył XDDD

Gość

10 XDDD

DamianM

Minimalna porażka

Gość

JEST 10

Gość

Kluby australijskie przeszły do Azji, bo federacja Australii dołączyła do azjatyckiej. Ich repa tam gra, też ze względu na wyższy poziom. Weź graj z Fidżi, Tuvalu, czy Vanuatu ;-DDD

DamianM

Pierssy gol zdecydował :)

Uczestnicząc w rozmowach na Live Chat potwierdzasz, że zapoznałeś się i akceptujesz jego regulamin.