SC Heerenveen

Eredivisie
Abe Lenstra Stadion

Nie

11.01

12:15

FC Twente

Eredivisie
De Kuip

Nie

21.12

14:30

1:1

Wywiad z Kubą Moderem

15.06.2025 11:42; DamianM, 0 komentarzy, Foto @ Feyenoord.nl / Źródło: Magazyn Feyenoordu

Kuba Moder udzielił obszernego wywiadu klubowemu magazynowi, który trafił już w ręce kibiców. I my ten wywiad mamy już przetłumaczony także dla polskiej społeczności kibicowskiej. Zapraszamy. 

- Od pierwszych dni w Feyenoordzie czuję się tutaj naprawdę znakomicie. Wszyscy ludzie związani z klubem są niesamowicie mili i życzliwi, co sprawia, że atmosfera jest bardzo swobodna i przyjazna. Dzięki temu przeprowadzka z Anglii do Rotterdamu była o wiele łatwiejsza – nie tylko dla mnie, ale również dla mojej żony, Agaty. Od momentu przyjazdu do Holandii jestem po prostu szczęśliwszym człowiekiem. Mieszkamy w centrum miasta, a z naszego mieszkania roztacza się przepiękny widok na most Erazma i rotterdamską panoramę. Każdego dnia – rano i wieczorem – możemy podziwiać wschody i zachody słońca nad rzeką. To naprawdę wyjątkowe miejsce, idealne do życia - zaczyna Polak. 

Kuba poruszył też temat prywatny. - Agatę znam praktycznie od zawsze. To piękna i wyjątkowa historia. Nasi rodzice chodzili do tej samej szkoły, zaprzyjaźnili się i z czasem zaczęli wspólnie spędzać wakacje – całymi rodzinami. Mam nawet zdjęcie, na którym Agata, mając zaledwie trzy latka, podaje mi butelkę z mlekiem, a ja mam wtedy tylko rok. Można więc powiedzieć, że znamy się dosłownie od kołyski. Gdy miałem siedemnaście lat, zaczęliśmy się spotykać, i od tamtej pory jesteśmy nierozłączni.

- Przeżyliśmy razem naprawdę wiele. Agata była ze mną, gdy w 2020 roku podpisałem kontrakt z Brighton & Hove Albion, i przeprowadziła się ze mną także teraz, do Rotterdamu. Dla mnie zrezygnowała ze swojej kariery zawodowej, bym mógł w pełni skupić się na rozwoju mojej piłkarskiej drogi. W Polsce pracowała w marketingu, ale po przeprowadzce do Wielkiej Brytanii – ze względu na Brexit i pandemię – trudno było jej znaleźć nową pracę w swoim zawodzie. Agata wiele poświęciła, by mnie wspierać, i jestem jej za to ogromnie wdzięczny. Jej obecność daje mi poczucie stabilizacji, pewności siebie i miłości. Dzięki niej czuję się silniejszy – zarówno jako człowiek, jak i jako sportowiec.

Dalsza część rozmowy to już bardziej tematy stricte sportowe. 

- Kiedy pojawiła się możliwość transferu z Lecha Poznań do Brighton, nie mieliśmy żadnych wątpliwości. Premier League zawsze była moim wielkim marzeniem – już od czasów dzieciństwa. Początek w Anglii był jednak dość nietypowy. Miałem wtedy zaledwie 20 lat, właśnie wprowadziłem się do nowego mieszkania i musiałem przejść pięciodniową kwarantannę. Po jej zakończeniu pierwszy raz spotkałem się z drużyną... dopiero na meczu. Nawet nie mogliśmy korzystać wspólnie z szatni – przez pandemiczne obostrzenia każdy miał osobną przestrzeń. Dla porównania, początki w Feyenoordzie były dużo cieplejsze, bardziej rodzinne i sprzyjające aklimatyzacji.

- W Rotterdamie znów odzyskałem radość z gry w piłkę – tej samej, która porwała mnie już jako sześciolatka. Dorastałem w Szczecinku, niewielkiej miejscowości w północno-zachodniej Polsce, liczącej niespełna dwa tysiące mieszkańców. W całym regionie wszyscy kibicują Lechowi Poznań – klubowi, w barwach którego zadebiutowałem w 2018 roku i który na zawsze będzie zajmował szczególne miejsce w moim sercu…

Kontuzje

- Od zawsze miałem w sobie wielkie marzenia i chęć osiągania celów. Jasne, w życiu liczą się także inne rzeczy, ale u mnie wszystko kręci się wokół piłki nożnej – tak było, jest i pewnie będzie. Na przykład na początku kwietnia wygraliśmy z AZ Alkmaar. Następnego dnia miałem wolne i... obejrzałem mecze Ajaksu, Liverpoolu, derby Manchesteru oraz dwa spotkania ligi polskiej. W sumie pięć meczów. To był dla mnie naprawdę udany dzień. Futbol to najpiękniejsza rzecz, jaką znam. Wiem jednak także, jak trudne i bolesne potrafi być życie bez niego. Po zerwaniu więzadła krzyżowego w kwietniu 2022 roku spędziłem ponad rok poza boiskiem. Leczenie przeciągało się znacznie dłużej niż u większości piłkarzy – tam, gdzie standardowa rehabilitacja trwa od dziewięciu do dwunastu miesięcy, u mnie zajęła prawie dwa lata.

- Trzy miesiące po pierwszej operacji wciąż nie mogłem swobodnie zginać ani prostować kolana. Konieczna była kolejna operacja, a to oznaczało, że cały ten czas spędzony na rehabilitacji poszedł na marne. Potem nastąpiły kolejne komplikacje – mniejsze i większe – które skutecznie utrudniały powrót do pełni formy. To był naprawdę trudny okres. Zacząłem wątpić we wszystko – w swoje ciało, w sztab medyczny, w siebie. Szukałem przyczyn, analizowałem każdy szczegół – zastanawiałem się, czy piję wystarczająco dużo wody, czy odpowiednio się odżywiam, czy może brakuje mi suplementów.

- Obwiniałem wszystkich: lekarzy, fizjoterapeutów, siebie samego. Dziś wiem, że nikt nie był winny. Wszyscy, którzy mnie wspierali, naprawdę chcieli dla mnie jak najlepiej. Zrozumiałem to jednak dopiero z czasem – w tamtym momencie frustracja była ogromna. Brak możliwości robienia tego, co kocham najbardziej, miał wpływ na moje samopoczucie, a nawet na szczęście w życiu. Z perspektywy czasu mogę to nazwać zwyczajnym pechem. Najważniejsze, że wróciłem na najwyższy poziom. Rozmawiałem o tym m.in. z Quilindschym Hartmanem z Feyenoordu, który przeszedł przez bardzo podobne doświadczenia. W naszych historiach odnaleźliśmy wiele wspólnych wątków.

Źródła inspiracji

- Lionel Messi – najlepszy piłkarz w historii futbolu. Gdy byłem dzieckiem, marzyłem, by być jak on. Byłem wielkim fanem FC Barcelony. Kiedy miałem dziesięć lat, całą rodziną pojechaliśmy do Barcelony i odwiedziliśmy Camp Nou. Pamiętam ten dzień doskonale – zobaczyć Messiego na żywo, poczuć atmosferę stadionu, to było coś niesamowitego. Moi rodzice dobrze wiedzą, jak ogromną radość mi wtedy sprawili. Nadal go podziwiam – nie tylko z piłką przy nodze, ale i poza boiskiem. Szacunek za to, jak długo utrzymuje najwyższy poziom i ile osiągnął. Oglądam też inne sporty – koszykówkę, siatkówkę, tenis – tam też można znaleźć inspirujących zawodników, ale nikt nie zbliża się dla mnie do poziomu Messiego. Takiego idola jak on nie da się po prostu zastąpić.

Przyjaciele

- Mam bardzo silną więź z moimi najlepszymi przyjaciółmi z czasów akademii Lecha Poznań. Wszyscy mieliśmy tę samą pasję i wspólne marzenie. Teraz każdy z nas zrobił krok naprzód w karierze: Jakub Kamiński, Kacper Kozłowski , Marcin Kamiński, a ja jestem w Feyenoordzie. Marzę o tym, by kiedyś znowu zagrać z nimi w jednej drużynie – czy to będzie Lech, czy inny klub, nie ma znaczenia. Chodzi o to, żeby połączyć siły i świętować to, co razem osiągnęliśmy. W trudnych momentach zawsze mogliśmy na siebie liczyć. Gdy jeden z nas miał kryzys, inni potrafili go zmotywować i wesprzeć. Ta wzajemna pomoc była i nadal jest dla nas bezcenna. W ten sposób pomagaliśmy sobie nawzajem i kierowaliśmy się w stronę lepszych chwil. Myślę, że właśnie przez tę relację staliśmy się dla siebie inspiracją. 

Transfer do Feyenoordu 

- Kiedy w końcu wróciłem do pełnej sprawności, miałem trudności, by przebić się do składu Brighton. Poziom Premier League jest ekstremalnie wysoki – trudno jest natychmiast wrócić do roli podstawowego zawodnika. występowałem z reprezentacją Polski na mistrzostwach Europy. Zagraliśmy m.in. z Francją. Choć turniej nie był dla nas udany, dla mnie był symbolicznym zamknięciem tamtego sezonu – pokazałem, że znów jestem gotowy do gry na najwyższym poziomie.

- Niedługo później doznałem kolejnej drobnej kontuzji – tym razem mięśnia dwugłowego uda. Brighton w międzyczasie sprowadził nowych zawodników. Wyczułem, że to może być odpowiedni moment, by odejść i znów zacząć regularnie grać. Transfer do innego klubu nie doszedł do skutku w tamtym momencie i przez pierwszą połowę sezonu grałem rzadko. Mimo to pozostałem w pełni profesjonalny – sumiennie trenowałem, starałem się dawać z siebie wszystko. Brighton to pod tym względem świetny klub – otoczony byłem przez fantastycznych ludzi.

- Miałem kilka opcji – zainteresowanie wykazywały kluby z Włoch, Niemiec, Anglii, a nawet ze Stanów Zjednoczonych i Arabii Saudyjskiej. Ale ja zawsze kieruję się względami sportowymi. Potrzebuję regularnego rytmu, stabilności, miejsca, gdzie mogę się rozwijać. Feyenoord okazał się najlepszym możliwym wyborem. Zasięgałem też opinii. Bart Verbruggen, bramkarz Brighton i reprezentacji Holandii, powiedział mi wprost: jeśli pojawi się szansa przejścia do Feyenoordu, nie wahaj się ani chwili. Rozmawiałem również z Mats’em Wiefferem, Yankubą Mintehem i Sebastianem Szymańskim – wszyscy zgodnie twierdzili, że Feyenoord to znakomity klub, z fantastyczną atmosferą i wspaniałymi ludźmi. Dziś wiem, że mieli całkowitą rację.

- Feyenoord okazał się dla mnie właściwym wyborem. Liczyłem, że będę tu grać więcej, ale nie spodziewałem się, że od razu dostanę aż tyle minut. Kontuzje podstawowych graczy – takich jak Quinten Timber, In-Beom Hwang, Calvin Stengs czy Ramiz Zerrouki – sprawiły, że trener potrzebował mnie niemal w każdym meczu.

- Zadebiutowałem przeciwko Ajaksowi, a potem zagrałem w pucharowym meczu z PSV. To były trudne spotkania i muszę przyznać, że nie byłem wtedy jeszcze w najlepszej formie fizycznej ani w pełni pewny siebie z piłką przy nodze. Ale z każdą kolejną grą było coraz lepiej. Myślę, że zaskoczyłem wielu ludzi – także samego siebie – liczbą rozegranych meczów. Wiedziałem jednak, że gdy tylko zacznę grać regularnie, szybko odzyskam pełnię sił i rytm meczowy. To właśnie wtedy można zrobić największy postęp.

- Kontuzje są częścią futbolu, ale w tym sezonie w Feyenoordzie odegrały one zbyt dużą rolę – również w moim przypadku. Uważam jednak, że w tej lepszej fazie, w drugiej części sezonu, pokazaliśmy, na co naprawdę nas stać. To dobry prognostyk przed kolejnym rokiem. Mecze z AC Milan i Interem to były niezapomniane chwile, prawdziwe piłkarskie święto.

Tatuaż związany z Feyenoordem

- Jako piłkarz od zawsze miałem w sobie ogromną determinację i ambicję. Moją wielką sportową marzeniem było najpierw grać dla Lecha Poznań, potem trafić do Premier League, a w końcu reprezentować Polskę na arenie międzynarodowej. Te trzy ważne momenty – debiuty w każdym z tych etapów – zostały uwiecznione w postaci tatuaży na moim lewym ramieniu. Prawdopodobnie już tego lata dołączy do nich kolejna data – dzień, w którym zadebiutowałem w Lidze Mistrzów jako zawodnik Feyenoordu, wygrywając w Rotterdamie z AC Milan. To był 12 lutego 2025 roku – i właśnie tę datę wytatuuje mi mój przyjaciel z Warszawy.

„Dla mnie istnieją dwa zupełnie różne rodzaje świateł reflektorów. W jednym z nich czuję się całkowicie swobodnie – to wtedy, gdy jestem na boisku. Im więcej kibiców na stadionie, tym lepiej się czuję. Im większa presja, tym większa pewność siebie i motywacja. To mnie nie blokuje, wręcz przeciwnie – napędza do działania. Poza boiskiem jest jednak inaczej. Nie przepadam za byciem w centrum uwagi, gdy nie chodzi o piłkę nożną. Szczególnie w Polsce piłkarze cieszą się ogromną popularnością – czuję to na każdym kroku. Wiem, że jestem tam osobą publiczną i że ludzie się mną interesują, ale nie zawsze czuję się z tym komfortowo. Grać dla ponad 45 tysięcy kibiców na De Kuip to dla mnie coś niesamowitego. Ale wygłosić przemówienie przed dwudziestoma osobami? Wtedy dopada mnie stres.”

Komentarze (0)

Wyniki 17. kolejka

Gospodarz

Gość

Heracles Almelo

0 - 3

SC Heerenveen

Excelsior Rotterdam

2 - 1

PEC Zwolle

NEC Nijmegen

2 - 2

Ajax Amsterdam

NAC Breda

0 - 1

SC Telstar

FC Utrecht

1 - 2

PSV Eindhoven

Feyenoord Rotterdam

1 - 1

FC Twente

Go Ahead Eagles

1 - 1

FC Groningen

FC Volendam

0 - 1

Sparta Rotterdam

Fortuna Sittard

4 - 3

AZ Alkmaar

Zdjęcie Tygodnia

21-27 grudnia

Feyenoord remisem 1:1 z FC Twente zakończył pierwszą część sezonu, co pozostawia wiele do życzenia.

Video

Feyenoord 6-1 PEC Zwolle

Ayase Ueda robi w Feyenoordzie furorę. Japoński napastnik w sobotni wieczór bez najmniejszych trudności znajdował drogę do bramki rywala.

Live chat

Norbi

Dziś finał Superpucharu Włoch u arabów, jakby nie mogli grać we własnym kraju... Niech Bologna to wygra, przynajmniej ktoś inny.

Norbi

W rundzie zimowej to już powinni wywalić na zbity pysk część tej zbieraniny, która udaje, że gra.

Norbi

a teraz zacznie się telenowela pt. Gdzie podąży Timber...

DamianM

Ktoś ostatnio wspomniał o zawodniku Jizz Hornkamp, ma iść do AZ i jakoś ciezko znaleźć szczęsliwych tam, taka różnica :) 'Klub żart, 5 baniek za wygasający kontrakt', 'brak ambicji'. 'wolałbym go nie widzieć w AZ'. ' Jesteśmy zagubieni'. Tak zwani rabini :)

Gość

*właściciel rakowa

Gość

właściciel o sytuacji z papszunem
"Kiedy żyjesz ze swoją partnerką, kochasz ją i nagle słyszysz od niej, że w zasadzie to chce odejść do innego i że w zasadzie to jej szkolna miłość, ta pierwsza, to jesteś zszokowany. Ale gdy wiesz, że Twoja sąsiadka się w Tobie od dawna podkochuje i jest atrakcyjna, no to bierzesz od razu i się nie zastanawiasz. "

DamianM

Zarząd to ten sam beton od lat. Pisałem to już. Van Hanegem właśnie o tym mówi. To jest właśnie beton.

Gość

Większość już widzi że "król jest nagi" jak mawia przysłowie - tylko zarząd ma nadal głowy w dupach pochowane bo wiedzą że cała krytyka znowu na nich spadnie bo na kogo ma spaść. To te klose i spółka są za ten syf odpowiedzialni - od katastrofalnych transferów, przez wybór amatora trenera na sztabie medycznym i trenerze od przygotowania fizycznego, który 2 rok rozwala kadrę kończąc.

DamianM

No i teraz taki van Hooijdonk zapewne na stadion nie wejdzie. Van Hanegem. Dla mnie to są właśnie potężne legendy.

Gość

hahaaaaaa i van hooijdonk potwierdza to co mówiłem już 2 miechy temu. Za dużo go tam chwalą za nic. To od razu mi się wydawało podejrzane.

Gość

Depay z pucharem Brazylii

DamianM

atalanta wygrała ulala

Gość

Lyon sie meczy z 6 ligowcem - bedzie znowu kompromitacja.

DamianM

' To, że dostrzegasz pozytywny rozwój, którego prawie nikt inny nie widzi, jest więcej niż niepokojące. Kto się obudzi w Feyenoordzie? ' Widzicie nie ma już kibica, co tego nie widzi. Inny świat. Planeta. Mami wszystkich.

Gość

On jest jak ten gość co chce ci wcisnąć jakieś garnki których nie potrzebujesz i ci pięknie opowiada o nich - van Persie tak samo opowiada o ujowym meczu i wyniku żebyś to odebrał nie jako coś brzydkiego tylko "część procesu" czy "planu" - i żebyś sobie wyobraził że zaraz "będzie lepiej" - podczas gdy przychodzi kolejny mecz i jest coraz gorzej, mniej kontroli, więcej chaosu i gorszy wynik. Tak to z nim wygląda.

DamianM

Za fr12: Zaczynam coraz bardziej wątpić, czy van Persie ma w ogóle poukładane w głowie. To tak, jakby co tydzień oglądał zupełnie inny mecz niż my. Miałem o nim naprawdę dobre zdanie, ale teraz myślę, że jest gotowy na pobyt w szpitalu psychiatrycznym.

DamianM

No nie ma opcji. To typ człowieka, który za chu się nie prz zna. Ego w kosmos, wszystko wie, on jest właściwą osobą. Kropka

Gość

"Z kolei w ostatnich tygodniach, mimo gorszych wyników, mieliśmy sporo naprawdę dobrych momentów." - te dobre momenty to gdy był koniec meczu :D bo nie trzeba było patrzeć na ten pierdolnik organizacyjny.

"To punkt, który smakuje jak zwycięstwo – nawet jeśli brzmi to dziwnie" - hahahhaha to nie brzmi dziwnie tylko jak gadka gościa, którzy został jebnięty przez tira i leży sparaliżowany i mówi "przynajmniej mogę oddychać i oczy owtorzyć, jest nieźle - to jak zwycięstwo" :-D

Nie ma takiej opcji że on się kiedykolwik przyzna do błędu. Będzie szedł w zaparte i chwytał się incydentów w meczu i budował narracje w oparciu o nią jako całej połowy.

Czysty propagandysta i dyplomata. Co on robi w piłce?

Gość

Ostatni turniej wybrzeże kości słoniowej ledwo wyszli z grupy a potem nagle wygrali turniej.

DamianM

mi to z eurosportem się kojarzy. Klimat był

Uczestnicząc w rozmowach na Live Chat potwierdzasz, że zapoznałeś się i akceptujesz jego regulamin.